There is only one "Return" – and it ain't "of the King"…

Z okazji świątecznego i post-świątecznego lenistwa obejrzałem sobie Trylogię po raz n-ty. Przy okazji przypomniałem sobie coś, co mogło umknąć uwadze niektórych oglądaczy. Otóż stojący przed bramą do fortecy Jabby C3PO, prosząc o audiencję u ropuszego mega-bossa podziemnego ćwierćświatka mówi co następuje (transkrypcja na “w miarę angielski”):

Artoo Detoowha bo Seethreepiowha ey toota odd mishka Jabba du Hutt.

Nie jestem pewny transkrypcji  “odd”, ale okalające je wyrazy są jak najbardziej nasze, własne, prasłowiańskie, są to wyrazy w których może się schować niejeden plebejski uciekinier…

toota mishka? 

James B(ł)ond

Donosiliśmy już o paru dziwnych rzeczach, które można zauważyć w najnowszym filmie o agencie 007. To jednak nie pierwszy (i miejmy nadzieję, nie ostatni) Bond, w którym nie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Dowód? Proszę

Shaken or stirred? I don't give a damn

Tak więc premiera nowego Bonda jest za nami. Byliśmy tam i oto, co zobaczyliśmy:

Nowy aktor w roli 007

Przez początkowe minuty seansu nie mogłem opędzić się od, zasugerowanego przez “Politykę” wrażenia, że facet wygląda jak Putin. Dziwnie ogląda się pierwszą scenę akcji, w której bierze udział sam prezydent. Ale to mija. Najogólniej rzecz ujmując – nie przeszkadzają jego niebieskie oczęta, ani też blond fryzura. Gra trochę sztywno, lecz sądząc z reakcji kobiet, ta “sztywność” to “męskość” (dwuznaczność nie zamierzona – przyp. red.) Zupełnie jednak nie udało mi się dostrzec “psychologicznej głębi” jaką Daniel Craig miał wnieść w postać. Bond jak Bond. Dużo bardziej w stylu Connery’ego niż Moore’a, ale to – po panu Barbie Brosnanie – zaleta.

Prequel? 

“Casino Royale” miało w założeniu być filmem, w którym dowiemy się w jaki sposób 007 dostał swoje dwa zera, jak pokochał martini & vodka shaken not stirred i skąd u niego uwielbienie do marki Aston Martin oraz pogarda w stosunku do kobiet. I rzeczywiście – dowiadujemy się tego. Co więcej wątki te – może poza jedną, romantyczną, “dłużyzną” podane są z polotem i humorem, a nawet autoironią (np. w poprzednich filmach kobiety-ofiary agenta często pojawiały się, niczym Wenus z morskiej piany, wychodząc z morza. W “Casino Royale” są dwie identyczne sceny, tyle, że zamiast kształtnej piękności z fal wynurza się sam Bond.)

Zastrzeżenie jest jedno. Skoro film opowiada o przeszłości to dlaczego dzieje się współcześnie? Skąd laptopy, komórki, 9/11, nowa M? Kilka osób (w tym ja) podejrzewa, że  ma to być początek “nowej serii” przygód 007 – na wzór kilku równoległych serii komiksowych superbohaterów. Jak będzie – zobaczymy?

Mięso

Świetne sceny walki. PMK zasugerował, że reżyser naoglądał się  nowej “Tożsamości Bourne’a” i rzeczywiście. Walki wręcz są świetnie nakręcone, dynamiczne, ładne choreograficznie i czuć, że uderzenie to uderzenie. Za to piątka. To samo dotyczy pościgów, nieodłącznej gadżeterii i “nadnaturalnych” sił życiowych bohatera (Bond w godzinę po zawale wywołanym trucizną pije spokojnie wino w towarzystwie prześlicznej Evy Green). Brak więc odstępstw od kanonicznych zasad serii.

Grande Finale 

Film dobry, podejrzewam nawet, że może się spodobać osobom, które do tej pory nie widziały ani jednego filmu o 007. Najciekawsze są jednak pytania, jakie stawia. Czy następny będzie taki sam? Czy nowy aktor się “przyjmie”? Czy twórcy postarają się (i w jaki sposób) wybrnąć z anachronizmu zdarzeń? Cóż…Kolejny Bond na wejść na ekrany już w 2007

Nowy pulpit

Jeśli ktoś dużo czasu spędza pracując na komputerze to po jakimś czasie zazwyczaj dochodzi do wniosku, że tzw. ładny wygląd pulpitu jest sprawą właściwie drugorzędną. Ja do pewnego czasu miałem “śliczną” tapetę, ikony rozmieszczone “autorozmieszczaniem” i wszystko było na pozór świetnie. No właśnie – na pozór. Przyjrzałem się pewnego sposobowi, w jaki zabieram się do pracy. Okazało się, że sporą ilość czasu zabiera mi oderwanie wzroku od obrazka na pulpicie i późniejsze wyszukanie interesującej mnie ikony.

Drugą sprawą było wynajdywanie na “ślicznym obrazku” ikon nowo zainstalowanych aplikacji. Też zawsze było nieco nużące i mało efektywne.

Poszedłem więc po rozum do głowy i olśniło mnie – pulpit to nie miejsce na prezentację dzieł sztuki, tylko miejsce pracy! I jako takie powinien być racjonalnie zorganizowany.

Uruchomiłem więc Photoshopa i po paru chwilach miałem już nową tapetę.

pulpit

Teraz organizacja/odnajdowanie ikon nie sprawia mi najmniejszych kłopotów.

Poszczególne pola używam na:

  • szare pole to miejsce na aplikacje, których nie potrzebuję mieć w quicklaunchu
  • pole zielone to miejsce na skróty do folderów (Moja Muzyka, Moje obrazy, Download) oraz dokumentów nad którymi aktualnie pracuję.
  • żółte pole to obszar zajmowany przez ikony systemowe.
  • a na niebieskim skróty do gier :)

To oczywiście tylko jedna z możliwości wykorzystania tego rodzaju organizacji pulpitu. Najciekawsze jednak jest to, że (przynajmniej w moim przypadku) to działa!