Orega… Oregon
Zgodnie z zapowiedzią – do Stanów!
Do Stanów i to bardzo daleko, bo aż na Zachodnie Wybrzeże, do Oregonu. Nazwę “Stanu Bobrów” (w USA istnieje zwyczaj nadawania stanom “przydomków” oraz przypisywania im symboli – większość ma swoje oficjalne zwierzęta, napoje, rośliny, tańce etc.), próbuje się rozszyfrować od lat, lecz wciąż wiadomo niewiele ponad to, iż wywodzi się ona z języka rdzennych mieszkańców i określano nią początkowo rzekę Wielką Rzekę Zachodu – półlegendarnego, prowadzącego na Zachód szlaku wodnego, współcześnie utożsamianego z rzeką Kolumbią.
Pewne jest, że po raz pierwszy użył słowa oregon niejaki Robert Rogers (1731 – 1795) amerykański żołnierz, podróżnik, tropiciel, prawie że komandos, weteran wielu wojen i tak dalej. Napisał on w 1765 petycję do króla Anglii Jerzego III, z prośbą o sfinansowanie ekspedycji mającej poszukiwać Przejścia Północno-Zachodniego. W tekście listu pojawiła się – zastosowana właśnie do rzeki – nazwa Ouragon. Ekspedycja, na której wysłanie nalegał Rogers rzeczywiście się odbyła – król za odkrycie wodnej drogi do Pacyfiku wyznaczył sporą nagrodę - i kierujący nią Jonathan Carver (kolejny z amerykańskich podróżników-odkrywców-żołnierzy) w swojej książce “Travels Through the Interior Parts of North America in the Years 1766, 1767 and 1768″ (“Podróże po interiorze Ameryki Północnej w latach 1766, 1767 i 1768″) opisał już ową rzekę jako właśnie Oregon.
Skąd jednak wzięło się samo słowo?
Teoria pierwsza: Mogło się zdarzyć tak, że osiemnastowieczny wydawca/redaktor mapy Ameryki Północnej (Francuz zapewne) przełamał na dwoje nazwę Ouisiconsink (Rzeka Wisconsin), zapisywaną wówczas Ouaricon-sint, na dwie części, w ten sposób, iż “sint” znalazło się pod spodem i wyglądało na to że płynąca na zachód rzeka nazywała się Ouaricon. Skąd już niedaleko do naszego, swojskiego Oregonu.
Teoria druga: algonkińskie słowa wauregan i olighin. Oba oznaczają coś “dobrego i pięknego” (w tym wypadku chodziłoby o rzekę). Co prawda w czasach Rogersa obu określeń używano wobec rzeki Ohio, ale mógł on poddać się inspiracji sformułowania “piękna rzeka” (Belle Riviere), które występowało bez indiańskiego źródłosłowu w pracy etnografa, przyrodnika i historyka Antoine-Simona Le Page du Pratza “Histoire de la Louisiane” (Historia Luizjany). Rogers – poszukując wyrażenia, które du Pratz przełożył na francuski – mógł był dotrzeć właśnie do słowa wauregan.
Teoria trzecia: Słowo ukuł wspomniany Carver. W trakcie wyprawy odwiedzając Dakotów, mógł poznać dwa szoszońskie wyrazy ogwa (rzeka) i pe-on (zachód). Haczyk tkwi w tym, iż Dakoci szoszońską zbitkę gwa wymawiali jak r (nie pytajcie, tak podają źródła). Oregon oznaczałoby więc “Zachodnią Rzekę”.
Teorie czwarta oraz czwarta i pół: Oregon może pochodzić ze zniekształconego, francuskiego ouragan (huragan, tornado) lub origan (oregano). Ta ostatnia koncepcja została jednak obalona jako zwykłe skojarzenie brzmień.
Teoria piąta: w północno-zachodnich rejonach Oceanu Spokojnego żyje sobie rybka – choć nie wiem, czy 30 cm to jeszcze rybka, czy już ryba – o nazwie olakon. To bardzo miłe stworzenie, aczkolwiek potwornie tłuste (tłuszcz stanowi 15% masy jej ciała i po wysuszeniu oraz dodaniu knota można używać stworzenia w charakterze świecy). W XVIII stuleciu Indianie zamieszkujący dzisiejszy Oregon wytwarzali z olakonów rodzaj pasty, która stała się ważnym elementem pożywienia i chętnie eksportowanym towarem. Samą rybę nazywali oolighan i istnieje koncepcja w myśl której, żyjące dalej na wschód plemiona, kojarząc poprzez handel zachodnich sąsiadów i ich krainę z morskim tłuściochem, zniekształciły nazwę oolighan do znanego nam oregon.
Teorie szósta i siódma: Orejon to po hiszpańsku mniej więcej tyle co “wielkouchy”. Niektóre ze szczepów z owego regionu sztucznie powiększają sobie i zdobią uszy, co mogło spowodować, że podbijający ich hiszpańscy żołnierze nazywali całą krainę właśnie ziemią orejon, przeobrażonego potem w oregon. Również na barki Hiszpanów spada podejrzenie, iż nasz Oregon to zniekształcone Aragon (Aragonia) skąd wywodziła się spora część konkwistadorów.
zeen wrote:
Siedem teorii na taką piękną nazwę.
Wydaje mi się, że zasługuje na więcej…
Posted on 07-Jun-10 at 11:44 am | Permalink
Hoko wrote:
Głosuję za “wielkouchym”!
Posted on 07-Jun-10 at 1:21 pm | Permalink
zeen wrote:
Popieram Hoko, wszak Stan:
on uszy miał ogromne, muskularne
uszami tymi gdyby chciał
niepokojące, wręcz fatalne
ogromne uszy miał…
Posted on 07-Jun-10 at 2:12 pm | Permalink
Hoko wrote:
no, to juz nas dwóch. przegłosujemy kwestię i będzie po sprawie
Posted on 07-Jun-10 at 3:03 pm | Permalink
zeen wrote:
Dobrze byłoby zadbać, aby kolega Komerski był po naszej stronie, znacznie zwiększy to nasze szanse.
Szczególnie, że kolegę Komerskiego uważamy za bardzo mądrego i przystojnego obywatela z pełną gębą, tfu! pełną gębą jest obywatelem – oczywiście
Posted on 07-Jun-10 at 3:14 pm | Permalink
komerski wrote:
Oj, panowie. Mnie jakimś romantycznym czarem przekonuje historia ryby-świecy. Zresztą nie ma się co dziwić – po spożyciu takich ilości tłuszczu, gębę można mieć nie tylko pełną, ale i okrągłą jak księżyc
Ciekawe też, czy ta pasta przypominała to obrzydlistwo ze zgniłych ryb, które jadali Rzymianie (chyba garum się nazywało), a teraz chyba w Skandynawii mają coś podobnego…
Posted on 07-Jun-10 at 3:19 pm | Permalink
Hoko wrote:
A ta ryba czasem nie miała wielkich uszu? Od razu za lichtarzyk mogłaby robić
Posted on 07-Jun-10 at 3:31 pm | Permalink
komerski wrote:
Uszy to śledzie przecież mają:) Ale idea słuszna – dać olakona suszonemu śledziowi do paszczy i powstaje zgrabny lichtarzyk – Grupa olakona:)
Posted on 07-Jun-10 at 3:35 pm | Permalink
Torlin wrote:
Mój słownik podaje wersję czwartą, Francuzi nazywali Rzekę Kolumbię – zdaniem Słownika – “Riviere des Ouragans”, a Anglicy przekształcili ją na cały stan w Oregon. Niewykluczony jest jednak pierwowzór hiszpański jako nazwa plemienna Oregones “grubouchy ludzie”.
Posted on 08-Jun-10 at 5:07 am | Permalink
foma wrote:
Co na ten temat podają źródła praindoeuropejskie?
Posted on 08-Jun-10 at 6:07 am | Permalink
pmk wrote:
@komerski zepsute ryby jedzą Szwedzi. Mają tam takiego sfermentowanego śledzia, co go w puszkach trzymają. Nie dość, że śmierdzi toto przy otwieraniu, to jeszcze ma tendencje do wybuchania na wysokościach. Dlatego właśnie nie można tego wozić samolotem.
Swoją drogą z ogórkiem, cebulą i zimną pięćdziesiątką jest bardzo smaczny.
Posted on 08-Jun-10 at 7:55 am | Permalink
Bobik wrote:
Ja się przyłączam do głosów oddawanych na tę rybkę, co się nazywała hooligan, czy jakoś tak.
Zdecydowanie głosuję również na zimną pięćdziesiątkę pod tego hooligana!
Posted on 08-Jun-10 at 11:41 am | Permalink
zeen wrote:
A tego Oregonu to dosypać do rybki nie idzie?
Posted on 08-Jun-10 at 3:45 pm | Permalink
PAK wrote:
Czyli wynik głosowania remisowy: 2 na rybę, 2 na uszy…
)?
I nikt nie tworzy teorii o złożach rudy, które wyszły (ore gone…
Posted on 08-Jun-10 at 5:52 pm | Permalink
komerski wrote:
PAK! To może być przełom!:)
Posted on 08-Jun-10 at 5:57 pm | Permalink
foma wrote:
ale pojawia się pytanie: jak wyszły? na rybich grzbietach?
Posted on 09-Jun-10 at 7:20 am | Permalink
pmk wrote:
No to chyba pan Komerski straci pracę: http://www.outstandingmd.co.uk/index.php?main_page=page&id=11&chapter=0
Posted on 11-Jun-10 at 12:10 pm | Permalink
komerski wrote:
O tym mowa? http://dziwacznemapy.blox.pl/2009/01/41-Atlas-prawdziwych-nazw-Land-of-Fields.html
E tam, amatorszczyzna
Posted on 11-Jun-10 at 12:38 pm | Permalink
k. wrote:
komerski czy Ty wiesz, że to jest jeden z trzech mych ulubionych blogów! jeden poznański poważam, jeden gdański i tenże warszawski!
Posted on 11-Jun-10 at 4:07 pm | Permalink
a cappella wrote:
To bardzo miłe stworzenie, aczkolwiek potwornie tłuste (tłuszcz stanowi 15% masy jej ciała i po wysuszeniu oraz dodaniu knota można używać…
1. Zdecydowanie protestuję wobec niecnego procederu używania przysłówka “potwornie” dla rybiego tłuszczu… Każdy tłuszczyk jest zły, rybi tłuszczyk jest dobry a nawet bardzo…
2. …tak, jak oregano to lebiodka (do pizzy, ew kluch po włosku, nie żadnych rybek) a lebiodka to coś lichego a nie jakieś dumne oregony i inne “dobre i piękne” zawracania głowy… No!
/Prostujcie drogi pańskie i wyrównujcie ścieżki jego ;//
Posted on 14-Jun-10 at 11:43 am | Permalink
foma wrote:
lobby autostradowe się przypomniało… ;]
Posted on 14-Jun-10 at 12:19 pm | Permalink
a cappella wrote:
Uhmmm… jeździ dużo, radośnie i w uniesieniu wielkiem* to i przypomnieć podstawowe parametry czasem się godzi… ;p
;D )
*(autonogami-rowerem/samochodem-samolotem – stąd przejściowo-pobieżnie-przelotnie)
Posted on 20-Jun-10 at 10:14 am | Permalink
Logos wrote:
Co za zbieg okoliczności!
Oregon chodzi mi po głowie od paru ładnich dni. Szkoda tylko, że tak późno przeczytałem Twoją notkę. W Oregonie byłem kilka razy, jest to jeden z moich najbardziej ulubionych stanów. I wybieram się tam – na całe dwa tygodnie – w sierpniu.
Mam nadzieję, że pogoda będzie Ci sprzyjać, i że dotrzesz do takich miejsc, jak np. Crater Lake, Mt. Hood (“Timberline Lodge – wspomnienie z Kubrickowego “Lśnienia”), Cannon Beach, Portland, czy właśnie Columbia River. A oprócz tego: góry, lasy i nade wszystko Wybrzeże.
Farewell!
Posted on 27-Jun-10 at 3:22 pm | Permalink
Hoko wrote:
Komerski, larum grają! Gdzieżeś???
Posted on 02-Jul-10 at 3:16 pm | Permalink
zeen wrote:
W jakiej tonacji leci larum?

tak pytam, żeby nie fałszować…
Posted on 06-Jul-10 at 8:54 am | Permalink
k. wrote:
czyżby komerski zapadł w sen nocy letnich?
Posted on 06-Jul-10 at 5:29 pm | Permalink
a cappella wrote:
no pszesz do tych Stanów cheba polecioł, co nie?…
Posted on 07-Jul-10 at 11:52 am | Permalink
Bobik wrote:
Larum grają ostatnio głównie na wuwuzelach.
Posted on 08-Jul-10 at 1:49 pm | Permalink
Hoko wrote:
sobie myślę, czy Komerskiego w tych Stanach za ruskiego szpiega nie wzięli
Posted on 14-Jul-10 at 6:39 pm | Permalink
pmk wrote:
Jak on jest szpiegiem, to my jesteśmy jego komórką. W końcu to nam przekazuje informacje o poszczególnych stanach.
Posted on 18-Jul-10 at 4:03 pm | Permalink