Etymologiczna nuda
Tak, tak – chwilę panowała tu cisza. I wcale nie dlatego, że od wału przeciwpowodziowego dzieli mnie jakieś 200 metrów, na pewno nie dlatego bym nosił worki z piaskiem, a już całkowicie wykluczone jest, że tak bardzo zaangażowałem się w śledzenie przedwyborczych sondaży. Otóż ogarnęła mnie etymologiczna nuda. Kusiło mnie, by napisać o powodzi (ang. flood) ale co to za atrakcja pisać o tym, że słowo to wywodzi się przez staroangielskie flod i protogermańskie flothuz z praindoeuropejskiego rdzenia czasownikowego plo-/pleu- (płynąć, unosić się na wodzie). Nuda.
Potem przyszło mi do głowy, żeby napisać kolejny odcinek cyklu o stanach USA. Wypada kolej Oklahomy, ale ponownie. Gdzie jest dreszcz etymologicznego odkrycia, jeśli po raz kolejny okazuje się, że nazwa Oklahoma wywodzi się z języka Czoktawów - okla - ludzie i homma - czerwony, czyli z grubsza oznacza “ziemię czerwonych ludzi/Indian”. Mogłem jeszcze oczywiście dodać, że nazwę tę zaproponował niejaki Allen Wright (1826 – 1885), wódz Czoktawów, prezbiteriański pastor i żołnierz Konfederacji w czasie wojny secesyjnej… Niemniej to także, z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu, nuda.
Jeszcze potem zastanowiłem się nad wyrażeniem – obecnym zarówno w polskim jak i angielskim – “krokodyle łzy”. Tu nuda nieco ustąpiła. Krokodyle łzy to nieco poetyckie określenie udawanego żalu, smutku, czy przykrości. Ludowa mądrość głosiła bowiem, iż krokodyle płaczą pożerając swe ofiary. W języku Wyspiarzy historia ta po raz pierwszy pojawia się w książce zatytułowanej “The Voyage and Travail of Sir John Mandeville” (wydanej między 1375 i 1371) która była najprawdopodobniej kompilacją rozmaitych opowieści podróżniczych, złożoną przez Francuza, medyka z Liege, niejakiego Jehana a la Barbe. Tam czytamy:
In many places of Inde are many crocodiles — that is, a manner of long serpent. These serpents slay men and they eat them weeping
“W wielu zakątkach Indii spotkać można wiele krokodyli – czyli pewnej odmiany długiego węża. I węże owe mordują ludzi i pożerają ich, zalewając się łzami.”
Można spotkać wersję tej opowieści, wedle której gad płacze dopiero po skonsumowaniu całego ciała i dotarciu do głowy. Nie jest to jednak szloch nad marnym losem ofiary, a żal leniwego żarłoka – otóż głowa jest zbyt koścista by warto było się męczyć jej gryzieniem. O krokodylich łzach pisali też między innymi Edmund Spenser, Szekspir i Rudyard Kipling. Koniec końców jednak, nuda.
A nuda to po angielsku boredom. Przedrostek bore (nudziarz, nudy, udręka, odwiert, otwór wiertniczy, kaliber, średnica wiertła, wiercić, drążyć, przewiercać i – ha! – borować) wywodzi się ze staroangielskiego borian oznaczającego “dziurawić, przewiercać” pochodzącego z kolei od słowa bor - “świder” a ostatecznie z praindoeuropejskiego rdzenia bher - “ciąć ostrym narzędziem” . Znaczenie “nudziarza” pojawiło się dopiero w 1768 roku (być może wcześniej się po prostu nie nudzono), prawdopodobnie dzięki skojarzeniu z monotonną i nużącą pracą świdra lub wiertła.
Żeby dodać wpisowi choć jeden słowiański akcent – istnieje w angielszczyźnie słowo nudnik - określa się nim nudziarza, męczyduszę, kogoś irytującego i natrętnego. Pochodzi ono z polskiego lub rosyjskiego, a ostatecznych źródeł słowniki upatrują w spokrewnionych praindoeuropejskich neuti - “potrzeba” i nau - “śmierć, być wyczerpanym”. Ale o dziwnej relacji między potrzebą a śmiercią przeczytamy w następnym tekście. O ile nie zje mnie nuda.
schron wrote:
R.nigdy nie słyszał o ‘nudniku’. Za to wie, co znaczy ‘dupa’- takie dziedzictwo po polskich przodkach..
Posted on 25-May-10 at 7:45 pm | Permalink
rita wrote:
Miarowe, szybkie, wibrujące i posuwiste ruchy wiertła nigdy nie wydawały mi się nudne, może Angielskim gentlemenom coś się pomyliło
Posted on 25-May-10 at 8:08 pm | Permalink
komerski wrote:
@ schron – Poszperałem głębiej i okazuje się, że nudnik z języków słowiańskich do angielskiego trafił przez jidysz, więc na pewno nie jest to najpopularniejsze słowo np w miejscach gdzie nikt nie mówił w tym języku.
@ rita – Właśnie dlatego nazywamy ich gentlemenami
Posted on 26-May-10 at 5:18 am | Permalink
foma wrote:
zje, zalewając się łzami, gdy dotrze do głowy…
Posted on 26-May-10 at 6:03 am | Permalink
Hoko wrote:
a o nudystach ani słowa…
Posted on 26-May-10 at 8:59 am | Permalink
a cappella wrote:
Ojej, co za skojarzenia w tych gorących (choć zimnych i mokrych) czasach!…
Panie Boże Wszech… Almighty God… – Wyślij mi taki mały-malusi transporcik nudy… Nawet najmniejszy przyjmę!…
Posted on 26-May-10 at 12:44 pm | Permalink
dru' wrote:
No dobrze, a co robi krokodyl, gdy posiłek zaczyna się tak, że od głowy trzeba zaczynać?
Ja tam myślę, że krokodyle płaczą jak im co większy kawałek mięsa w przełyku stanie…
Posted on 26-May-10 at 3:16 pm | Permalink
dru' wrote:
Oj. miało być: …gdy posiłek ułoży się tak…
Posted on 26-May-10 at 3:22 pm | Permalink
komerski wrote:
@ a capella – zawsze można poczytać “Nad Niemnem” W moim wypadku nudę dowożą jakieś 3 minuty po otwarciu książki.
@ dru – Być może krokodyle lubią po prostu nóżki i zawsze od nich zaczynają. Już nie chcę mówić co jest tuż nad nóżkami, więc idea nie jest zła.
Posted on 26-May-10 at 5:32 pm | Permalink
dru' wrote:
A tak trochę bardziej na poważnie to ciekawe jest to ludzkie uczłowieczanie krokodyla. Jakoś łatwo ludziom przychodzi zaakceptowanie, że krokodyl to albo wrażliwy smakosz albo leniwy żarłok. I nie myślą tu o konkretnym przypadku zwierzaka, ale o bycie abstrakcyjnym. Czemu to jeden nie może ronić łez nad ubitą ofiarą, a drugi w tym samym czasie nad nieapetyczną głową?
Stąd już krok to stwierdzenia, że jak Niemiec to świnia, a jak Rusek to pijak.
Posted on 26-May-10 at 6:56 pm | Permalink
zeen wrote:
Aleszszsz, ależ Pane Komerski,
nuda jest wynikiem konsumpcji.
Twórca nigdy się nie nudzi, jego odbiorca zaś bywa…
Dlatego wiemy, kto się nie nudzi, a kto bywać znudzony może.
Posted on 26-May-10 at 8:12 pm | Permalink
komerski wrote:
@zeen: Sugeruje kolega, że ostatnio za dużo konsumowałem a za mało tworzyłem? Hmm, najwyraźniej czas nastawić cytrynówkę
Posted on 27-May-10 at 5:37 am | Permalink
Bobik wrote:
Ninirjszy wpis wzbudził we mnie poważne wątpliwości etymologiczne, które stanowczo domagają się potwierdzenia bądź rozwiania.
1. “Bore” to po niemiecku “bohren”. Czy wolno z tego wysnuć wniosek, że Niels Bohr był okropnym nudziarzem?
2. “Nudnik” jest spokrewniony z “nau”. Czy wynika z tego, że nauka jest nudziarstwem, a najgorsi nudnicy to nauczyciele?
3. Czy łzy wylane nad ceną torebki z krokodylej skóry również można nazwać krokodylimi łzami?
Niewątpliwie natomiast pragnę stwierdzić, że bardzo skuteczną formą zachowania równowagi między twórczością a konsumpcją jest twórcze opiewanie konsumpcji. Bez fałszywej skromności mogę tu wskazać na “Odę do pasztetówki” i inne moje utwory.
Aha, jeszcze jedną wątpliwość mam.
4. Czy cytrynówka pasuje aby do golonki?
Posted on 27-May-10 at 2:18 pm | Permalink
komerski wrote:
Bobiku:
Ad 1. Wolno też myśleć, że pochodził z lasu i udzielał się w AK
Ad 2. Oraz, że rejsy na Nautilusie nużyły jak mało co:)
Ad. 3. Trzeba by zapytać płci pięknej.
Ad. 4. Pasuje jako aperitif. Poza tym, że pasuje w trakcie i na deser
Posted on 28-May-10 at 8:51 am | Permalink
Bobik wrote:
Po przeprowadzeniu wnikliwych badań terenowych i innych stwierdziłem doświadczalnie, że zgadza się aperitif i deser. Zagadnienie pasowania w trakcie wzbudziło we mnie kolejne wątpliwości, w związku z czym jestem właśnie w trakcie przeprowadzania badań porównawczych, mających rzucić światło na zawiłą kwestię stosunków wzajemnych między golonką, cytrynówką i piwem.
Lojalnie uprzedzam, że badania mogą się przeciągnąć, proszę więc nie spodziewać się szybkiego opublikowania wyników.
Posted on 28-May-10 at 9:33 am | Permalink
Hoko wrote:
I co tam słychać? Dalej nuda?
Posted on 31-May-10 at 12:23 pm | Permalink
komerski wrote:
A skąd! Oregon! To znaczy waham się między Oregonem a “need”, ale na razie chyba Oregon, zwłaszcza, że Pani Kierowniczka kiedyś napisała, że zanim skończy się cykl o stanach, to osiągnie …jakiś tam wiek…Więc trzeba się spieszyć, żeby zadać kłam:)
Posted on 31-May-10 at 12:28 pm | Permalink
dru' wrote:
Need for Oregon?
Posted on 01-Jun-10 at 10:05 am | Permalink
Bobik wrote:
Wiem, znam! Oregon to taka przyprawa do pizzy!
Posted on 01-Jun-10 at 1:31 pm | Permalink
zeen wrote:
O regon chodzi?
A co to? Umowę bedziemy spisywać?
Posted on 02-Jun-10 at 11:42 am | Permalink
Bobik wrote:
Kol. Komerski lepiej by wyjaśnił, czy dostał paragon na to oregano?
Posted on 02-Jun-10 at 5:06 pm | Permalink
entelepentele wrote:
Rabin Julian Sinclair tłumaczy dodatkowo:
However, the Hebrew nad refers to movement, and its derivative, nidnud, means a repetitive swinging motion, which describes the behaviour of the nudnik pretty well.
ale Nudnik istnieje też w sferze rozrywki: czeska kreskówka o Nudniku – ten to się nie nudził na pewno. Są na you tube, jeszcze nie wiem, czy mnie śmieszą:)
Posted on 04-Jun-10 at 6:33 am | Permalink