Ale to stout czy porter?

Zgodnie z obietnicą zapraszam dziś Państwa na piwo. A właściwie, to nie będziemy się ograniczać i zamówimy od razu trzy kufelki.

Kufelek pierwszy, a w nim: ale.

Ale, to według Wikipedii “angielski gatunek ciemnobrązowego lub jasnobrązowego piwa uzyskiwanego z mieszanki słodu zwykłego i skarmelizowanego o smaku od bardzo gorzkiego do słodkawego. Wytwarzane jest ono przy pomocy drożdży górnej fermentacji. Zaliczane jest do piw jasnych i mocnych (zawiera 3-6% alkoholu)”. W dawnej Anglii jednak – dawnej oznacza w tym wypadku do początków XV stulecia, kiedy zaczęto na Wyspach uprawiać chmiel – ale nie było wcale gatunkiem piwa, tylko piwem po prostu. Innymi słowy ale i beer były synonimami. Samo słowo językoznawcy wywodzą (podobnie jak starosaskie alo i staronorweskie öl) z protogermańskiego rdzenia aluth, który rozwinął się z praindoeuropejskiego rdzenia znaczącego gorzki (por. choćby z łacińskim alumen - ałun) lub podobnie brzmiącego, również praindoeuropejskiego alu, wiążącego się z “czarami, magią, opętaniem, upojeniem”. We współczesnej angielszczyźnie beer to po prostu “piwo”, ale natomiast rezerwuje się dla gatunków jasnych. Choć jak podaje Oxford English Dictionary – sposób używania obu słów podlega rozmaitym, lokalnym przesunięciom.

Czas wychylić drugi kufelek. Tym razem mamy w nim stout:

Stout to nieco poważniejsza sprawa. Słowo pojawiło się w języku angielskim ok. 1300 roku i oznacza “dumny, mężny, mocny”. Wywodzi się ze starofrancuskiego estout “odważny, zajadły, dumny”. Dawne germańskie odpowiedniki brzmiały stult, stolt (dumny, stateczny) i stolz (dumny, wyniosły, arogancki, stateczny). Fachowcy wywodzą je wszystkie z praindoeuropejskiego rdzenia stel, oznaczającego “(u)stawiać, stać”. Od ok. 1386 roku angielskie stout znaczyło “dobrze zbudowany, mocarny” choć od 1804 stosowano je – często eufemistycznie w znaczeniu “gruby, tłusty i pokaźny”. W znaczeniu “mocnego, ciemnego piwa, porteru” słowa stout Anglicy używają od 1677.

Kufelek pusty? Proponuję trzeci, a w nim – wspomniany już mimochodem – porter:

Porter to kolejna odmiana ciemnego, mocnego piwa. W zasadzie tylko specjaliści są w stanie odróżnić (a i to nie zawsze) od omawianego wyżej stout. Pochodzenie nazwy wiąże się ze stosunkowo prostą i tanią produkcją owego trunku, co od początków jego istnienia – ca. 1720 - wiązało się z jego niską ceną (niestety dziś jest chyba zgoła odwrotnie). W XVIII wieku pijali je masowo angielscy robotnicy portowi – porters. I zwano je wówczas porter’s ale, która to nazwa uległa później skróceniu. Sami porters – wielbiciele ciemnego i mocnego napoju to po polsku “tragarze, bagażowi, rozładowywacze”, po prostu “osoby, które noszą, dźwigają”. Do angielszczyzny słowo to dotarło przez angielsko-francuskie portour, starofrancuskie porteor, późnołacińskie portarius (odźwierny) z klasycznie łacińskiego porta (brama). Oczywiście dobrze kojarzymy tu słowa portier i port (będący przecież “bramą” lądu).

Wszyscy jesteśmy Irlandczykami

Wczoraj Irlandia – a wraz z nią co najmniej pół świata – obchodziło dzień świętego Patryka. Nie może  być inaczej i na tych łamach (mogłoby w zasadzie, ale dlaczego nie?). Zamiast jednak zużywać hektolitry zielonego piwa, przyjrzyjmy się dwóm mocno “irlandzkim” słowom i ich korzeniom.

Po pierwsze więc Irlandia:

Angielska nazwa Zielonej Wyspy brzmi Ireland, irlandzka – Eire. Współczesne słowo Eire pochodzi od staroirlandzkiego Eriu - imienia bogini, utożsamianej z niezależnością, żywiołem matczynym, czy po prostu z ziemią. Dziś zapewne nazwalibyśmy tę panią bóstwem chtonicznym, niemniej nie ma co mnożyć bytów (nawet boskich) ponad potrzebę. Zawodowi językoznawcy wywodzą imię owej bogini przez protoceltyckie fiwerion, do  praindoeuropejskiego rdzenia przymiotnikowego piwer, oznaczającego pełen, bujny, kwitnący (w sanskrycie pivan, pivari i pivara oznaczają to samo.) Bogini nasza byłaby więc boginią płodności i urodzaju, lub po prostu Boginią Ziemi.

Zatrzymajmy się na moment przy protoceltyckim fiwerion - to słowo, rozwijając się drugą odnogą, nabrało brzmienia Iweriu, które zapożyczyli pierwsi goście w Irlandii. Ptolemeusz w swojej “Geographii” nazywał Irlandię Iouernia, a Rzymianie przyswoili tę nazwę w formie Hibernia - co po łacinie oznacza mniej więcej krainę zimy. Dość zabawne w tym jest, że poprzez zachodzące w językach zmiany, to co dawniej było “ziemią bogini płodności” stało się “krajem wiecznej zmarzliny”.

Skoro już wiemy święto jakiego kraju obchodzimy, skupmy się na tym, przy pomocy czego się radujemy:

Piwo (angielskie beer) w staroangielskim nazywało się beor. Jak w wielu wypadkach, tak i przy piwie (co nie musi dziwić) trwają dyskusje, co do pochodzenia tego słowa. Zazwyczaj jednak uznaje się, iż beor jest klasztornym zapożyczeniem z występującego w zwulgaryzowanej łacinie słowa biber - napój, trunek, a co za tym idzie z klasycznołacińskiego bibere - pić.  Alternatywnym źródłem jest protogermański beuwo - jęczmień.

Co ciekawe, choć piwem raczono się już w starożytnym Egipcie i Mezopotamii, dla Greków i Rzymian pozostawało ono napojem bardzo egzotycznym. Niemniej i oni mieli – oczywiście – własne słowa na określenie owego alkoholu. Łacińskie zythum pochodzi od greckiego zythos. Obu słów używano właśnie do określenia egipskiego wyrobu i tak samo – jako egipskie – je traktowano, choć najprawdopodobniej spokrewnione są z greckim zyme, oznaczającym zaczyn. Inne łacińskie słowo cervesia (odnajdywane w wielu współczesnych językach romańskich) wywodzi się najprawdopodobniej od również łacińskiego cremor - gęsty bulion. A nasze słowiańskie (a nawet starocerkiewnosłowiańskie) piwo? Ono – jak sama nazwa wskazuje – to po prostu napój, coś do picia.

Król nie Karol

Jak widzieliśmy już wiele razy, zdarzają się słowa – i to należące do tych najzwyklejszych, codziennie używanych – których pochodzenie sprawia lingwistom niemałe problemy. Jednym z takich wyrazów jest w języku angielskim king, czyli król. Współczesne słowo king - to wiemy na pewno – wywodzi się ze staroangielskiego cyning, które najpierw uległo skróceniu do form zapisywanych cyng i cing, skąd już tylko krok dzielił do zastąpienia w notacji litery c literą k (wymawiane były identycznie). Samo cyning z kolei pochodzi – jak uznali teoretycy – z protogermańskiego kuninggaz, rdzenia, który najprawdopodobniej położył też podwaliny pod inne słowa oznaczające króla, takie jak holenderskie koning, niemieckie koenig, islandzkie konungur, norwesko-duńskie kong i konge, szwedzkie kung i konung, czy farerskie (język mieszkańców Wysp Owczych) kongur.

Fajnie, mamy wiele podobnie brzmiących słów, jedno znaczenie i jeden teoretycznie wywiedziony rdzeń (przypominam, że język protogermański, podobnie jak praindoeuropejski nie jest językiem, który ktokolwiek słyszał lub widział, choćby w postaci tekstów – jest to język ustalony przez fachowców metodą analizy porównawczej, wspieranej znaleziskami archeologicznymi. Macierzą protogermańskiego mają być tereny południowej Szwecji i Jutlandii, gdzie indoeuropejczycy dotarli ponad 4500 lat temu. Dowodem na to mają być nazwy miejsc  – jedynie tam bowiem napotyka się nazwy nie posiadające germańskich rdzeni.) Czy jednak wiadomo, co ów kuninggaz znaczył?

Jedna z teorii głosi, iż słowo to wywodzi się z rdzenia kun, zbliżonego do staroangielskiego cynn (matki m.in słowa kin - “rodzina, rasa, rodzaj”, spokrewnionego zresztą z praindoeuropejskim rdzeniem gen widocznym jak pewnie pamiętamy z łaciny choćby w słowie genus), co sprawiałoby, że król (kuninggaz) był pierwotnie “przewodnikiem ludu”. W myśl innej teorii kuninggaz nie jest niczyim przewodnikiem, lecz jest “człowiekiem wywodzącym się z rodu władcy”, “mężem szlachetnego rodu”.  Oczywiście widać tu od razu, że coś takiego jak “czysta nauka” nie istnieje i pierwszą z koncepcji wspierają językoznawcy skłaniający się ku lewicowemu światopoglądowi, wyznawcami drugiej natomiast są konserwatyści i prawicowcy.

Żeby do ideologicznego sosu dodać nieco pikanterii, pojawiła się jeszcze inna koncepcja – taka w myśl której kuninggaz oznaczał “należącego do kobiety”. Oczywiście nie do każdej, ani nawet do najładniejszej z kobiet, ale do Kobiety Kobiet, czyli Wielkiej Bogini – Matki Ziemi. Według wspierających to podejście językoznawców, król był pierwotnie przede wszystkim kapłanem, strzegącym wierności swego ludu wobec rzeczonej bogini.

Do wyboru, do koloru. Rozstrzygnięcia zapewne nigdy nikt się nie doczeka. Z pewnością za to możemy powiedzieć, że kuninggaz stał się prawdziwą gwiazdą rocka wśród słów i został zapożyczony przez wiele zupełnie niegermańskich języków. Jego ślady widzimy w: fińsko-estońskim kuningas, łotewskich kungs (pan, władca) i kenins (król), rosyjsko-bułgarskim kniaz, pochodzącym z języków saami (wspominałem o nich chyba w kontekście wymierających języków, kilka języków dalekiej północy Europy) gonagas i konagas, serbskim knez, tatarskim kenaz i perskim kian.

Patrząc z naszego, słowiańskiego dystansu na owo zamieszanie, możemy z niejakim samozadowoleniem uznać za wielkie szczęście, iż nasz król, jak również kral czy korol z bratnich języków wywodzą się od  imienia prawdziwego króla – może nawet przez duże K – Karola Wielkiego. Dzięki temu nie musimy zagłębiać się w spory ideologiczne tylko dlatego, że chcielibyśmy dowiedzieć się, co proste słowo znaczy.