Godzinki
Monday, November 23, 2009
No tak, dawno nie było u nas żadnego porządnego wpisu o rdzeniach i tym podobnych etymologicznych fanaberiach. Stęskniłem się za tym trochę, więc proszę bardzo – będą i rdzenie.
Godzina to po angielsku hour. Do języka Szekspira słowo to trafiło mniej więcej wtedy, gdy w Polsce władali ostatni Piastowie, czyli w połowie XIII wieku. Anglicy, zajęci w tym czasie Wojną Baronów (która w zasadzie była czymś w rodzaju zagorzałej debaty na tematy budżetowe toczącej się pomiędzy królem Henrykiem III, jego synem księciem Edwardem – późniejszym Edwardem I, a “panami szlachtą” czyli możnymi baronami pod kierownictwem niejakiego Szymona z Montfort) nie mieli wówczas na tyle energii, by wymyślać to słowo sami, a zaczerpnęli je zza Kanału, ze starofrancuskiego hore. Hore oznaczało “dwunastą część dnia”. I nie ma tu pomyłki, bo pamiętać należy, że dzień to zaledwie połowa doby, drugą zajmuje noc.
Tłukący się po łbach Anglicy nie czuli się prawdopodobnie źle zapożyczając nowe słowo, ponieważ i Francuzi sami go nie wymyślili, tylko przeczytali w łacińskich tekstach. Łacińskie hora oznaczało, a jakże, godzinę, a także porę (w obu sensach “pory na coś” i “pory roku/sezonu”).
Oczywiście i Francuzi nie musieli się rumienić z powodu zapożyczenia. Rzymianie zajęci… no, wiadomo czym zajmowali się Rzymianie, podwędzili horę Grekom, u których ta sama hora oznaczała pierwotnie “dowolną, ograniczoną ilość czasu”, na przykład porę roku, albo dnia – więc na przykład wieczór, poranek itd.
A czy zajęci… czymś Grecy przejęli to słowo od jakiejś innej nacji zajętej wymyślaniem słów? Tutaj etymolodzy i inni specjaliści grzebiący w trzewiach słów znamiennie wskazują na swój koncept języka praindoeuropejskiego, w którym rdzeń yor lub yora oznaczał rok, lub porę roku. Z tego samego rdzenia zresztą wywodzi się inne angielskie słowo year, czyli po prostu rok.
W jaki sposób doszło do tego, że z bardzo ogólnej i nieokreślonej pory hora stała się godziną? Grecy – ci spokojniejsi, którzy nie zajmowali się czymś innym, a bardziej oglądaniem gwiazd, planet i tym podobnymi fanaberiami – zaczerpnęli od Babilończyków ideę dzielenia dnia na 12 części. Głównym winowajcą jest tu niejaki Hipparchos z Nikei. Co ciekawe noc nasz uczony podzielił jedynie na cztery części – być może dlatego, że w Starożytności ludzie wiedzieli, czym należy zajmować się nocami zamiast maniakalnego patrzenia na zegarki. Inną osobliwością podziału Hipparcha było to, że ustalone przez niego “godziny” zmieniały swą długość wraz z porami roku. Innymi słowy hora zimą była o wiele krótsza niż latem. Ta moda liczenia godzin zmieniła się dopiero w XIV wieku, choć rozróżnienie pomiędzy “nierównymi” a “równymi” godzinami utrzymywało się w Europie jeszcze do wieku XVII.
Może warto jeszcze wspomnieć, że francusko-łacińsko-grecko-praindoeuropejska hora (w której głoski h nie wymawiano od czasów rzymskich) wyparła na Wyspach staroangielskie tid - czas i stund - okres czasu (por. niemieckie die stunde - godzina)