Ładne kwiatki II
No więc wróciłem i zgodnie z obietnicą sprzed dwóch tygodni druga część przyspieszonego kursu ogrodnictwa etymologicznego (etymologii ogrodniczej?).
Zaczniemy od roślinki nazywanej przez Polaków miętą polej, przez zagorzałych łacinników Menthe pulegium, a przez Anglosasów pennyroyal. Niektórzy zapewne pamiętają piosenkę Nirvany “Pennyroyal Tea”, gdzie Cobain wyśpiewywał niezwykle melancholijne wersy o zrezygnowanym człowieku. Na tyle zrezygnowanym, że zamiast zwykłego Jacka Danielsa popija właśnie pennyroyal tea. Ale do rzeczy – dlaczego pennyroyal? Penny to przecież “pens” (albo cent – w zależności od tego, skąd nasz Anglosas pochodzi) a royal, to “królewski”. Dziwaczne. I nic dziwnego, że dziwaczne, gdyż jest to kolejny wypadek, gdy Anglicy próbowali bezskutecznie oswoić obce słowo. Początkowo pennyroyal był starofrancuskim puliol real, a jeszcze wcześniej łacińskim puleium (“pchla roślina” – od pulex, pchła). Rzymianie nazwali ową miętę od paskudnego owada, gdyż według nich (pisał o tym Pliniusz) pchły giną od woni palonych listków tego zioła.
Inne dziwne przejście przydarzyło się owocowi awokado (ang. avocado). Słowo to jako prawdopodobnie pierwsi z Europejczyków usłyszeli od swych Azteckich ofiar Hiszpanie. Aztekowie nazywali roślinę ahuacatl, ale jako, że w ich ówczesnej mowie występował już wyraz avocado (adwokat, prawnik) usłyszeli, jak umieli. Nota bene dzisiejsi Hiszpanie na określenie tego owocu używają wyrazu znacznie bliższego południowoamerykańskiemu oryginałowi – aguacate. Żeby było śmieszniej, ówcześni Anglicy poddali nazwę dalszej kreatywnej modyfikacji i nazwali owoc alligator lub alligator-pear (pear - gruszka). Alligator ów sam był deformacją hiszpańskiego el lagarto – “jaszczurka”. Ponoć miało to uzasadnienie w kształcie owocu awokado. Potem jednak sami przodkowie kibiców Tottenhamu przyznali, iż tym razem w ekscentryczności posunęli się nieco zbyt daleko i na początku osiemnastego stulecia hiszpańska nazwa avocado wygrała z zębatymi jasczurkami.
Być może najdziwniejsza jednak zmiana nazwy rośliny dotknęła fioletowego warzywka znanego nam jako bakłażan lub oberżyna, a Anglikom jako aubergine. Przygoda zaczęła się w sanskrycie, gdzie roślinę ową zwano vatin-gana “rośliną leczącą wiatry”. Wskutek kontaktów z Indusami nazwę tę przejęli Arabowie, ale rzecz prosta nie bez zmian – mówili al-badinjan. Przez mauretańską Hiszpanię nazwa ta dotarła do Starego Świata, gdzie stała się hiszpańską alberengena i francuską aubergine. Innej transformacji poddała arabskie słowo botaniczna łacina, która utrąciła rodzajnik i przerobiła “b” na “m” tworząc słowo melongena, z której pochodzą włoskie melanzana i mela insana (“szalone jabłko”). Z kolei Portugalczycy (także utrącając “al”) z arabskiego słowa wymiesili nazwę bringella. Portugalscy kupcy, którym nieobcy był handel z Indiami, zawieźli warzywko wraz ze swoją nazwą z powrotem na gorący subkontynent, gdzie za czasów brytyjskich na bakłażana mówiono brinjal (dzisiaj zwyczajową angielską nazwą jest w Indiach baingan lub “zwykłe” aubergine). Ach, zapomniałbym dodać – na Karaiby też Portugalczycy zawitali i tam ichnia bringella (znów pobita, zmiażdżona, żle usłyszana i zanglicyzowana) stała się brown-jolly ( w bardzo luźnym przekładzie – “brązowym śmieszkiem”).
a cappella wrote:
Co ja tu mogę powiedzieć?…
)
Dowiaduję się wielu rzeczy, na temat których by mi się samej może nie chciało poszperać (z wyjątkiem ‘oberżyny’ – tu “już” coś wiedziałam
P.S. Ciekawe, czy tu jaki Smakosz od Adamczewskiego zagląda?…
Posted on 17-Feb-09 at 8:15 am | Permalink
komerski wrote:
Ależ, co też pani szanowna. Milczenie – także na blogach – ma przed sobą wielką przyszłość.
A co do p. Adamczewskiego… Właśnie jakoś zaniedbuję ten blog, co jest błędem, jako że kuchenne rozkosze to moja skryta słabość, a ulubionym programem kulinarnym jest “No Reservations”.
Posted on 17-Feb-09 at 8:23 am | Permalink
Torlin wrote:
Po pierwsze – zagląda.
Po drugie – też zaniedbuje.
Posted on 17-Feb-09 at 9:15 am | Permalink
a cappella wrote:
Ależ pełna zgoda z tym milczeniem!!! Zwłaszcza po tym, jak ludź – w chwilowym (stałym!) poważnym deficycie czasu – natknie się na tę czy inną poważną logorrhoeę
A potem sam trrroszeńkę grzeszy…
Właśnie… strefa podblogowa Red. A. też ma (dla mnie) tę poważną, wyżej wzmiankowaną dolegliwość… Więc najczęściej wybieram ‘zamiast’ opcję kilku kameralniejszych miejsc, gdzie balans wpis:komentarze zachowany jest w sposób klasyczny dla formy blogu
Posted on 17-Feb-09 at 9:20 am | Permalink
PAK wrote:
Pani Bloomowa jako patronka nazewnictwa angielsko-zielskiego?
?Niezwykłe wyrazy wielozgłoskowe zagranicznego pochodzenia tłumaczyła fonetycznie lub przez fałszywe analogie, lub przy pomocy jednego i drugiego: metempsychoza (mnie tam psy chodzą), alias (jako podstępną osobistość wymienioną w Piśmie świętym).?
Posted on 17-Feb-09 at 9:35 am | Permalink
komerski wrote:
@PAK: To by nawet pasowało, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że bloom, to kwiat, kwitnienie, albo i kwitnąć.
Poza tym, lepiej, że pani Bloomowa, niż pani Bukietowa (ta od eleganckiego, białego telefonu na guziki)
Posted on 17-Feb-09 at 9:40 am | Permalink
Hoko wrote:
A czy “ahuacatl” to pierwotnie nie było czasem “ahu, a cat!”, czyli “ach, kot!”?
I jeszcze się czepię – czy Aztekowie aby na pewno mieli adwokatów i do tego nazywanych “avocado”?
Posted on 17-Feb-09 at 9:53 am | Permalink
komerski wrote:
@Hoko: Marne szanse – kot po aztecku, to “mizton”, choć pewnie wolałbyś mówić o “dzikim, górskim kocie/rysiu” – “ocotochtli” Okoto jest już prawie po polsku. Co do ichniej palestry nie mam pojęcia.
Posted on 17-Feb-09 at 10:00 am | Permalink
Hoko wrote:
Chodzi mi o to zdanie:
Aztekowie nazywali roślinę ahuacatl, ale jako, że w ich ówczesnej mowie występował już wyraz avocado (adwokat, prawnik) usłyszeli, jak umieli.
Posted on 17-Feb-09 at 12:23 pm | Permalink
komerski wrote:
O widzisz Hoko – cenna, konstruktywna krytyka. Oczywiście racja. Zostawię to jak jest, ku przestrodze i pamięci.
Posted on 17-Feb-09 at 12:28 pm | Permalink
foma wrote:
A tak swoją drogą to ci Anglosasi jakieś problemy ze słuchem mają i to od lat…
Posted on 17-Feb-09 at 12:40 pm | Permalink
komerski wrote:
@foma: Wyłączając paru muzyków, i owszem
Posted on 17-Feb-09 at 12:44 pm | Permalink
zeen wrote:
Jak znam życie, natężył się, napisał, po czym kolega Komerski zniknie na czas dłuższy…
Posted on 17-Feb-09 at 1:05 pm | Permalink
komerski wrote:
@zeen; Ale tym razem zniknąłem w słusznej sprawie. Szukałem Dru’ w Bielsku
Posted on 17-Feb-09 at 1:08 pm | Permalink
foma wrote:
To w Bielsku nie ma internetu?
Posted on 17-Feb-09 at 1:47 pm | Permalink
komerski wrote:
Nie było go widać spod śniegu…
Posted on 17-Feb-09 at 2:50 pm | Permalink
PAK wrote:
W Bielsku podobno jest nawet darmowy bezprzewodowy. Przynajmniej tak się chwalili go robiąc.
No, ale może bezprzewodowość ukryła się pod śniegiem.
—
Swoją drogą, czy tylko Anglicy? Wczoraj czytałem jak to nazwę słowiańską ‘Gdańsk’ przerbiono na ‘Gnesen’, bo brzmiało podobnie do też słowiańskiego ‘Gniezna’.
Posted on 17-Feb-09 at 3:50 pm | Permalink
Hoko wrote:
W Bielsku jest internet, bo kiedyś sprawdzałem, skąd dru nadaje komentarze i wyszło, że stamtąd
Posted on 18-Feb-09 at 11:39 am | Permalink
komerski wrote:
Tylko co Bielsku po internecie, skoro Dru’ przestał nadawać?
Posted on 18-Feb-09 at 11:42 am | Permalink
foma wrote:
Może chce pokazać, że warto wrócić i nadawać znów?
Posted on 18-Feb-09 at 4:25 pm | Permalink
dru' wrote:
Był Internet, był kochani… dowozili w wiaderkach. Teraz po zamieci śnieżnej każdy ma tyle Internetu, ile zachował na czarną godzinę.
Nie mówicie bracie Komerski, żeście w Bielsku byli, i nie daliście znaku życia…
Może i ja na cyber-nieżywego ostatnio wyglądam, ale jak bym jechał do Warszawy to bym się odezwał…
Posted on 19-Feb-09 at 3:22 am | Permalink
komerski wrote:
Wszelki duch! Dru’! Dobrze wiedzieć, że żyjesz
A w Bielsku byłem w zasadzie przejazdem (a nawet przebiegiem, bo śnieg sypał, korki były i musieliśmy biec przez jakiś park na dworzec, żeby pociąg nie umknął – o tym biegu, to jeszcze będą eposy pisać) bo przede wszystkim byłem w Szczyrku… Pięknie tam macie:)
Posted on 19-Feb-09 at 9:11 am | Permalink
Torlin wrote:
Najładniejsze to jest przejście na piechotę z Bielska do Szczyrku. No może nie w zimie, łaziłem tak latoś kilka lat temu. A mieszkałem w “Orlim Gnieździe”.
Dru!
Dobrze, że jesteś.
Posted on 19-Feb-09 at 9:23 am | Permalink
dru' wrote:
Wichry historii i inne siły nieczyste zdmuchnęły mnie na czas jakiś. Niemniej powolutku ponownie się aklimatyzuję.
BTW było się spóźnić na pociąg i wpaść w odwiedziny. A co do Szczyrku, to może i pięknie ale i tłoczno. A, że ostatnio na nartach zacząłem jeździć to Szczyrk kojarzy mi się tylko ze staniem w kolejkach…
Posted on 19-Feb-09 at 11:46 am | Permalink
komerski wrote:
@Dru – ale ponowne odwiedziny moje w tamtych okolicach nie są wcale wykluczone. Tym bardziej okazało się, że dzięki PKP te góry są logistycznie najbliższe… Cztery godziny i jestem w innym świecie…
Posted on 19-Feb-09 at 11:50 am | Permalink
dru' wrote:
Moja żona Cię lubi, masz stałe zaproszenie.
Posted on 19-Feb-09 at 4:00 pm | Permalink
komerski wrote:
Teraz to się rumienię
Pozdrów koniecznie!
Posted on 19-Feb-09 at 5:47 pm | Permalink
dru' wrote:
Pozdrowiłem
Posted on 21-Feb-09 at 2:26 pm | Permalink
Cyprian Vaxo wrote:
Trafiłem kiedyś na takie powiedzenie: “The truth may be out there, but lies are inside your head.” bardzo mi się to spodobało, ale chciałbym wiedzieć, czy to przysłowie, czy cytat z jakiegoś dzieła.
Gdyby tak filologowi Komerskiemu nie zajęło to wiele czasu… Pozdrawiam
Posted on 25-Feb-09 at 2:58 pm | Permalink
komerski wrote:
@Cyprian: To powiedzenie pochodzi z książki Terry’ego Pratchetta Hogfather (1994) (“Wiedźmikołaj”, tłum. Piotr Cholewa). Co może niektórym umknąć, to nawiązanie do “The truth out there” (Prawda jest gdzieś tam…) które to było mottem serialu “Z archiwum X”…
Czas pomyśleć o nowym wpisie…
Posted on 25-Feb-09 at 5:20 pm | Permalink
Torlin wrote:
Komerski!
Coś takiego!
Sam do tego doszedłeś?
Posted on 26-Feb-09 at 12:06 am | Permalink
Napoleonid wrote:
Zawsze myślałem ze tytuł ?Pennyroyal Tea? jest nie od rzeczy
btw. ja mieszkam w Bielsku. w zwykłym Bielsku
i musze stwierdzić że prócz neta tu nie uzyczysz chyba że “przez komórkę”
Posted on 26-Feb-09 at 12:28 am | Permalink
Cyprian Vaxo wrote:
Dziękuję bardzo, dodaję też, że o “czerwonym paskudztwie” van Helmonta coś tam naskrobałem w stosownym miejscu.
)
A ‘Pennyroyal Tea’ jakoś skojarzyło mi się z cygańską ‘zupą na gwoździu’
Posted on 26-Feb-09 at 3:00 pm | Permalink
foma wrote:
komerski, co to za reklamy u Ciebie atakują?
Posted on 27-Feb-09 at 11:05 am | Permalink
Torlin wrote:
Nie zauważyłem reklam.
Ale również nie zauważyłem nowej notki.
Może ja powinienem pójść do okulisty.
Albo do okultysty.
Lub do kulturysty.
Posted on 27-Feb-09 at 11:50 pm | Permalink
a cappella wrote:
do kultysty będzie najprościej… – Komerski etymologię napisze…
Posted on 02-Mar-09 at 8:34 am | Permalink
Torlin wrote:
Reklamo!
Już cię zauważyłem.
Posted on 03-Mar-09 at 9:41 am | Permalink
a cappella wrote:
Posted on 03-Mar-09 at 4:42 pm | Permalink
zeen wrote:
O! I tu cisza i spokój. Doceniam, nawet bardzo
Nie to, co gdzie indziej: wpis goni wpis i po tygodniu człek nie wie gdzie, co, kiedy i dlaczego…
Kolega Komerski obiecał, że będzie, to będzie i juszszsz…
Posted on 16-Mar-09 at 2:13 pm | Permalink
Torlin wrote:
zeen!
Aluzju poniał.
Posted on 16-Mar-09 at 6:23 pm | Permalink
foma wrote:
komerski, coraz bardziej kolorowo u Ciebie…
Posted on 23-Mar-09 at 10:10 am | Permalink
a cappella wrote:
No ładne kwiatki! Marzec się kończy a Gospodarza nima!
Posted on 27-Mar-09 at 7:24 am | Permalink
Hoko wrote:
Kwiecień się zaczął…
Posted on 05-Apr-09 at 2:22 pm | Permalink
a cappella wrote:
…i trwa…
Posted on 07-Apr-09 at 8:06 am | Permalink
pmk wrote:
Komerski M.I.A.
Posted on 09-Apr-09 at 9:24 pm | Permalink
zeen wrote:
Wesołych Świąt i na wszelki wypadek – tych grudniowych także…
Posted on 10-Apr-09 at 9:05 pm | Permalink
Torlin wrote:
2010 roku
Posted on 11-Apr-09 at 6:48 pm | Permalink
a cappella wrote:
Życzę Gospodarzowi i Gosciom Blogu pięknej poświątecznej wiosny – z idealnym odrodzeniem się energii i entuzjazmów wszelakich… O wenie nie zapominając
Posted on 16-Apr-09 at 5:38 am | Permalink
zeen wrote:
Komerski…
walnij choć zdanko, zatęskniłem do Twojego entuzjastycznego sceptycyzmu…
Posted on 21-Apr-09 at 10:26 am | Permalink
PAK wrote:
No właśnie, Gospodarza brak, aż się martwię, czy Go Drakula jakoś nie potraktowała zbyt brutalnie…
Posted on 27-Apr-09 at 8:25 am | Permalink
ninatomela wrote:
I ja tęsknię za jego pięknym słowem.
Wciąż klikam z nadzieją, że nowe słowo skreśli jego znawca.
Posted on 27-Apr-09 at 11:02 am | Permalink