Ładne kwiatki I
Londyn, dzielnica Richmond. Jest rok około 1860. Pewien dżentelmen wychodzi z domu do swych codziennych obowiązków, ale postanawia najpierw zajrzeć do swojego przydomowego ogródka. Tam – staje jak wryty. Widzi bowiem maleńkie kwiatki z żółtym oczkiem i płatkami nieco przypominającymi te u nagietka. Jako osoba ciekawa świata ożywionego i tajemnic natury, nasz dżentelmen zerwał kilka egzemplarzy i podskoczył w te pędy do Królewskich Ogrodów Botanicznych w Kew (to niedaleko). Tamtejsi eksperci wcale się nie zdziwili widząc śliczne, delikatne roślinki. “Ależ tak” – mówi jeden z nich (zapewne szczycący się pięknymi bakami) – “to nic innego, jak Galinsoga parviflora. Zakupiliśmy niedawno nieco tej roślinki z dalekiego Peru i widocznie, motywowana siłami Natury, wymknęła się zza krat ogrodu, po czym uwiła przytulne gniazdko w pańskim ogródku, sir”
Pięknie – myśli nasz bohater – ale jak ja wrócę na herbatkę do domu i powiem żonie, że oto w naszym ogródku, o który ona tak dba, wyrosła Galinsoga parviflora? Przecież to skrajnie nieobyczajne. Potrzebuję lepszej nazwy!”
I tak oto Anglicy (wykazujący się nieprzezwyciężalną często tendencją do wymawiania “g” jak “dż”) skrócili łacińską nazwę systematyczną żółtlicy drobnokwiatowej do jej pierwszego członu, który skojarzył im się (w końcu obywatele Imperium) ze zbitką Gallant Soldiers – “Waleczni żołnierze” i odtąd kwiatuszki owe noszą w języku angielskim owo chwalebne imię.
***
Podobny los spotkał kwiat o angielskiej nazwie Jerusalem artichoke. Po łacinie zwiemy go Helianthus tuberosus, a w naszej pięknej polszczyźnie słonecznikiem bulwiastym. Warto może dodać, że “Jerusalem artichoke” to dosłownie “Karczoch Jerozolimski”. Aczkolwiek, będąc rośliną wywodzącą się z bezkresnej Ameryki Północnej, kwiat ów nie miał szans obejrzeć złotych kopuł Świętego Miasta – a w każdym razie nie na początku swojej kariery.
Otóż słonecznika naszego, jako pierwsi do Europy sprowadzili Włosi, którzy z wrodzonym sobie umiłowaniem słońca, nazwali ową roślinę girasole - “heliotropem - rośliną obracającą się w stronę słońca”. Nietrudno się stąd już domyślić, jakie słowo przerodziło się w angielskie “Jerusalem” – właśnie owo girasole.
Drugi człon nazwy przeszedł dłuższą jeszcze drogę. Artichoke - “karczoch”, wywodzi się z arabskiego al-kharshuf, które to słowo do Włoch przywędrowało z zajętej przez muzułmanów Hiszpanii. Przodkowie kibiców Romy i Juwentusu przerobili je na miękko brzmiące arcicioffo. O rany! Czego to Anglicy (przodkowie kibiców West Ham i Coventry) z tym dziwacznym słówkiem nie wyprawiali – za czasów Henryka VIII mówili na karczocha: archecock, hortichock, artichoux, heartychoke, hortichoke (to ostatnie słowo oznacza dosłownie “roślinę, która dławi ogrody”- podejrzewam, że polski karczoch ma ten sam sens – “roślina, którą należy karczować”. Jakiś porządek zapanował dopiero w XVIII stuleciu, gdy ostatecznie ustaliła się forma artichoke. Do tego czasu również i nasz słonecznik został przechrzczony “karczochem”. Oczywiście Jerozolimskim. Dlaczego? Anglicy bywają ekscentryczni.
CDN…
zeen wrote:
Otóż:
- interesujące jest, co kolega miał na myśli pisząc tytuł notki.
I interesujące takoż jakimi drogami kolega komerski dotarł do archiwów ipeenu włoskiego i angielskiego. Podziwiam odwagę stwierdzenia w rodzaju: Anglicy – przodkowie kibiców West Ham i Coventry.
No i ogólnie podziwiam kolegę komerskiego, dlatego polecę mu ostatnie wydawnictwo Parallel or 90 degrees
Posted on 06-Feb-09 at 12:16 am | Permalink
a cappella wrote:
Ładne kwiatki, smakowity tekst!!!
A tak a propos RBG Kew* (dość stamtąd daleko do Richmond – ponad 5km tak na oko – ale co to dla roślinek!) ‘obchodzi’ właśnie maraton 250-lecia. Stronę jak mieli beznadziejną, tak mają… I jeszcze się otwiera wieki (o poranku!…
)
To może moje fotki z ulubionego pleneru londyńskiego jeszcze zalinkuję… te szklarnie historyczne, te zabytkowe budowle…
___
*niektórzy mówią, że to ‘matka ogrodów botanicznych’ – na pewno jedno z najważniejszych zjawisk tego typu w świecie
Posted on 06-Feb-09 at 7:35 am | Permalink
a cappella wrote:
…Czyli u Komerskiego dwie linki też czekają na moderację – słusznie i prawidłowo
Posted on 06-Feb-09 at 7:37 am | Permalink
foma wrote:
Jaka budująca (06-Feb-09 at 7:37) samoświadomość niewłaściwego postępowania…
Posted on 06-Feb-09 at 10:09 am | Permalink
Hoko wrote:
No no, Komerski ogrodnik, kto by pomyślał
I dlaczego “należy karczować”?
Posted on 06-Feb-09 at 10:42 am | Permalink
komerski wrote:
@zeen: Pokazuję i objaśniam – Tytuł daje wyraz moim estetycznym zapatrywaniom na wizualną stronę omawianych roślinek, część I.
O moich kontaktach z w/w instytucjami zmilczę z ostrożności
Co do kibicowania…ech… długo by…
Wydawnictwa sprawdzę nie zwlekając.
@a capella: A cóż to jest 5km? Bohaterowie Trzech Panów w Łódce, do pubu pewnego wieczora spacerkiem 4 mile (i z powrotem) zrobili). Idę o zakład, że Tes Teq obróciłby w 20 minut
A ogródek ładny… Może nie tak kwietny jak Keukenhof, ale za to bardziej romantyczny…
@ Hoko: Karczować, karczować, żeby nie zarastało tulipanów…
Posted on 06-Feb-09 at 11:19 am | Permalink
a cappella wrote:
Jakże dewastująca (devastating!) nieświadomość arogancji w ferowaniu…
Posted on 06-Feb-09 at 12:04 pm | Permalink
Hoko wrote:
No dobra, ale przecież karczochy nie są chwastami
Posted on 06-Feb-09 at 12:33 pm | Permalink
zeen wrote:
…. żeby nie zarastało tulipanami, różami i nnym zielskiem. Karczować….
Posted on 06-Feb-09 at 2:06 pm | Permalink
entelepentele wrote:
Wszystkie nazwy roślin – choćby najpiekniejsze – mozna zepsuć dodając człon bulwiasty. Zbliżyć się do tego odechciewa, co dopiero wąchać, degustować. no, może jedynie karczować. Przypomniała mi się urocza – botaniczna – riposta z “Amelii”: – Pan nie mógłby być rośliną! Nawet karczoch ma serce!”
CDN
Posted on 07-Feb-09 at 12:14 am | Permalink
Torlin wrote:
Tulipanić, tulipanić, żeby nie zarosło karczochów.
Posted on 07-Feb-09 at 12:26 am | Permalink
noelle wrote:
keukenhoff, hmm …
Posted on 08-Feb-09 at 5:12 pm | Permalink
komerski wrote:
@noelle – Tak, piękne miejsce…
Posted on 08-Feb-09 at 5:42 pm | Permalink
Cyprian Vaxo wrote:
Senior M. Galinsogo zbierał zawodowo kwiatki w wicekrólestwie Peru w XVIII w., i gdyby nie ten uparty chwast (u nas też rośnie), to mało kto by o nim pamiętał.
@entelepentele
słonecznik bulwiasty swe bulwy trzyma pod ziemią, więc ich ani widu, ani słychu, a zresztą nazywa się go też topinambur, ale skąd to słowo, to nie wiem
Posted on 10-Feb-09 at 11:18 pm | Permalink
Cyprian Vaxo wrote:
Dzisiaj już wiem, Topinambu to plemię Indian brazylijskich, którzy jedzą te podziemne słoneczniki.
)
Posted on 11-Feb-09 at 11:17 am | Permalink
komerski wrote:
@ Cyprian: Dzięki za informacje. Teraz całość nabrała właściwego smaku.
Posted on 16-Feb-09 at 8:44 pm | Permalink