Si vis pacem… Paracelsus!
Monday, January 19, 2009
Nazwisko tego pana pojawiło się w ostatnim wpisie i komentarzach do niego. Pomyślałem, że warto sprawdzić, czy czasem nie miał on jakiegoś wkładu w język angielski (tudzież inne) i okazuje się, że – owszem – miał.
Na początek podstawy (sporządzone za pomocą alchemicznej reakcji ctrl-c, crtl-v w tym oto alembiku):
Paracelsus, właśc. Phillippus Aureolus Theophrastus Bombastus von Hohenheim (ur. 10 listopada 1493 lub 1494 w Einsiedeln, Szwajcaria, zm. 24 września 1541 w Salzburgu, Austria) – lekarz, aptekarz, zielarz, alchemik, toksykolog, praojciec nauki o podświadomości, filozof – naukowiec pełną gębą i postać zasługująca na szersze opisanie, niż ja to jestem w stanie uczynić. Zajmijmy się więc kwestią “Paracelsus a słowa”
Pierwsze z nich to sylph - czyli sylfida. Słowo to ukuł własnoręcznie nasz bohater w XVI stuleciu i już około wieku później, bo w 1657 notujemy je w angielskim. Początkowo odnosiło się do zamieszkujących powietrze duchów, które Paracelsus opisywał jako śmiertelne, lecz nie posiadające duszy. Nie do końca wiadomo skąd u niego pomysł, lecz prawdopodobnie sugerował się łacińskim silva - las i grecką nimfą. W języku angielskim wyraz uzyskał też znaczenie “smukłej, pełnej wdzięku dziewczyny”, które spotykamy po raz pierwszy w roku 1838 – przez skojarzenie z lekkim i zwiewnym, “powietrznym” sposobem poruszania się onych. Sylfida “mniejsza” (ang. silphid) występuje od 1680 i oznacza mniejszy “podgatunek” wspomnianych na początku duchów powietrza.
Gnome - czyli gnom albo krasnolud - w angielskim pojawia się w roku 1712 poprzez francuskie gnome i łaciński wyraz gnomus. Słowa tego (gnomi) używał w XVI stuleciu Paracelsus na określenie istot przypisanych do żywiołu ziemi (stąd późniejsze krasnoludy z fantastyki mają niesłychane upodobanie do kopania tuneli i wygrzebywania z niej przeróżnych skarbów) Drugą nazwą jaką Paracelsus nadawał tym istotom była pygmaei. W XIX wieku gnomy były już “naszymi” krasnoludkami w czerwonych czapeczkach, których pierwsze ogrodowe figurki trafiły na Wyspy z Niemiec pod koniec lat sześćdziesiątych XIX stulecia.
Alkahest - tu już wkraczamy na teren poważnej alchemii. Alkahest to rozpuszczalnik absolutny, substancja zdolna rozpuścić wszystkie inne. Słowo wymyślone przez Paracelsusa, który zmyślnie nadał mu pseudo-arabskie brzmienie. W angielskim pojawia się w 1641, z francuskiego alcahest. Nie mogę się powstrzymać i zastanawiam się, w czym nasz biedny ojciec medycyny chciał ten alkahest przechowywać?
Laudanum - kolejna leksykograficzna produkcja Paracelsusa. Tak nazwał on wytwarzany przez siebie medykament, zawierający ponoć: złoto, mielone perły i wiele innych niezwykle drogich składników, z których z pewnością głównie aktywnym było opium. Możliwe, że słowo pochodzi od łacińskiego laudere (wysławiać, chwalić) lub ladanum - żywica gumowa. W angielskim od 1543 i w tym języku bardzo szybko zaczęło oznaczać każdy rodzaj napoju alkoholowego z domieszką opium.
Undine - pol. ondyna – kolejny z duchów przypisanych przez Paracelsusa żywiołom. Ondyny były istotami wody, a ich nazwa wywodzi się z łacińskiego unda - fala. W angielskim od 1821 roku, słowo spopularyzowane przez niemiecki romans autorstwa niejakiego Friedricha Heinricha Karla La Motte, barona Fouque pod tytułem “Undine, eine Erzählung” (1811) Nasza polska ondulacja ma ten sam “falowy” źródłosłów.
Zinc - cynk – istnieje duże prawdopodobieństwo, że i tego słowa użył jako pierwszy (ok. 1526) właśnie Paracelsus. Zinke to po niemiecku “szpic, ząb, ostre zakończenie” i nasz bohater skojarzył je sobie z wyglądem kryształków cynku po wytopieniu. W angielskim od 1651.