Ahoj! Hello!
No więc tak – niestety wróciłem już ze słonecznych Bieszczad, w których nie było ani śladu po burzach pustoszących nadwiślański kraj, ani żadnych innych geo- i polityczne wyładowania wliczając. Pięknie było, choć Połoniny – Połoniny niebieskie – zatłoczone jak, nie przymierzając, Marszałkowska.
Jeśli tłok, to ludzie, a jeśli ludzie, to z każdym wypada się szlakowo przywitać. i tu zaczął się problem. Bo fajnie jest mówić cześć, co 10 minut. Fajnie jest mówić cześć co minut 20. Ale kiedy należałoby witać się w ten sposób co minut 1 albo i mniej (bo tam naprawdę tłoczno bywa), to zaczyna się nie tylko oddech tracić, ale i nudzić. Zaczęliśmy więc pozdrawiać turystyczną brać innymi powitaniami- w rodzaju – hej, dzień dobry czy moje uszanowanie. Potem sięgnąłem pamięcią do słowozasobu mojego dziadka i w ruch poszło serwus (które to słowo nota bene uwielbiam i strasznie żałuję, że jakoś powoli odpływa w językowy niebyt). Jeszcze później przez chwilę stosowaliśmy – z uwagi na bliskość Ukrainy – priwiet oraz – z uwagi na bliskość Słowacji – ahoj. I byliśmy z siebie tacy dumni, że hej, pókinie zobaczyliśmy (usłyszeliśmy) czegoś absolutnie nowatorskiego. Jakiś pan – widocznie równie znudzony mechanicznym w tych warunkach powtarzaniem cześć – nagrał sobie to słowo na komórkę i mijając towarzyszy na szlaku naciskał tylko przycisk. Nowatorskie, proste i genialne. Oczywiście była to – jakby pewnie napisał Walter Benjamin – reprodukcja techniczna i wszelka aura zostaje w niej utracona, ale urzekło mnie w tym to, że być może ten facet, był jedynym z tłumu, który zachował się po ludzku tj. ułatwił sobie sprawę przy pomocy narzędzia. A inni zdegradowali się do maszynek powtarzających cześć…
Ale, ale! ja tu miałem krótki wstęp napisać, a zaczynam niepotrzebnie się unosić… A zatem – potem wieczorem zacząłem się zastanawiać – Dlaczego Czesi witają się przy pomocy słowa ahoj i co to ma wspólnego z morskim pozdrowieniem, które anglicy zapisują ahoy? I oto, co wyszło z tego zastanowienia:
Otóż oba ahoje są w istocie jednym i tym samym. Czesi i Słowacy zaadaptowali sobie angielskie, żeglarskie pozdrowienie w latach 30ych XX wieku. Stało się to za sprawą ludzi młodych – skautów, wędrowców, turystów – którzy to właśnie wtedy ruszyli masowo na szlaki i “nieoficjalna młodzieżowa wymiana kulturalna” stała się faktem. Dlaczego wybór naszych południowych sąsiadów padł akurat na pozdrowienie żeglarskie pozostaje tajemnicą, choć kusi mnie osobiście myśl, że wydawało im się ono atrakcyjne właśnie dlatego, że sami morza nie mają. Ciekawostką jest też, że istnieją zapisy stwierdzające, iż już w jakach 90ych XIX stulecia słowem ahoj Czesi popędzali konie w zaprzęgach.
A skąd ahoj - tj. ahoy w angielskim? Znajdujemy je na przykład w powieści przygodowej, znanego już czytelnikom tego bloga Szkota Tobiasa Smoletta (1721- 1771) W – także już cytowanym na tych łamach – dziele The Adventures of Peregrine Pickle (Przygody Peregryna Pikla- 1751) jeden z bohaterów słyszy “okrzyk bardziej jeszcze nieokrzesany niż poprzedni”:
Ho! the house a-hoy! – Hej, tam w domu, ahoj! lub Hej, Dom! Ahoj!
Samo słowo ahoy ma bezpośredniego przodka w jeszcze starszym, prawdopodobnie średniowiecznym hoy – będącym po prostu sposobem zapisu nieartykułowanego okrzyku. Pierwszym autorem, który przedstawił go w piśmie był czternastowieczny poeta języka średnioangielskiego William Langland (1330 – 1386), a dokonał tego w swym podstawowym (czy raczej przypisywanym sobie) dziele Widzenie o Piotrze Oraczu (William’s Vision of Piers Plowman) . Okrzyku tego używano przy pasaniu świń i bydła lub, w celu zwrócenia na siebie czyjejś uwagi – co oznacza, że – mimo, że na polskich wsiach nikt (chyba?) nie woła za krową “hej!”) – to jest to zasadniczo to samo słowo.
Okrzykiem hoy posługiwali się także marynarze, pozdrawiający się z przepływających obok siebie statków, i z czasem dodali przedrostek a, który miał prawdopodobnie wzmocnić wymowę całości.
Ciekawostką być może, że inny Szkot, wynalazca telefonu, Alexander Graham Bell (1847-1922) proponował, by marynarskiego pozdrowienia ahoy używać pozdrawiając rozmówcę odbierającego telefon. I tu płynnie przechodzimy do innego telefonicznego powitania, czyli Hello!
Etymolodzy wywodzili hello z wielu różnych źródeł: sugerowano, że może być to skrót staroangielskiego pozdrowienia whole be thou (dosł. bodaj byś cały był) lub biblijnego (Łukasz 1:28, Mateusz 27:14) Hail, Thou! (święć się/bądź pochwalony). Inni twierdzą, że słowo to pochodzi od wcześniejszego hullo, które początkowo używane było także – poza funkcją powitania - jako wyraz zaskoczenia. W rozdziale 8 “Olivera Twista” Dickensa, gdy Oliver spotyka młodego złodziejaszka Jacka Dawkinsa o pseudonimie the Artful Dogder (kto zna polski przekład, niech podpowie, jak oddano to po polsku), ten podchodzi do niego i wita się słowami:
Hullo, my covey! What’s the row?
(Cześć, brachu, jak tam życie? – to także mój przekład, bo nie mam Twista po polsku)
Oczywiście w liczbie poprzedników hello nie mogło zabraknąć hallo (1840), od którego mogło się przedostać przez wersje hollo, a także holla, holloa, halloo, halloa. Hollo było okrzykiem, którego używali myśliwi zobaczywszy zwierzynę.
Możliwe także, że hello wywodzi się od nieużywanego już holla (stop/przestań/zatrzymaj), które z kolei pochodziło ze starofrancuskiego jeszcze hola.
I nie zapominajmy o staroangielskim czasowniku haelan oznaczającym leczyć, ratować, zdrowieć, pozdrawiać, oddawać cześć, które jest pokrewne niemieckiemu pozdrowieniu heil i innym zbliżonym słowom w językach germańskich.
No to hello!
Ramzel wrote:
No to !
A to ciekawe, że ludzie zaczęli do siebie wołać, jak do bydła. I nie było to ujmą na honorze? A może pozdrowienie to pierwotnie było jednostronne, które wyżsi społecznie osobnicy kierowali do tych niższych, by przypomnieć im kto jest kim?
Posted on 07-Sep-08 at 11:01 pm | Permalink
Ramzel wrote:
Wycięło mi pozdrowienie… Zatem jeszcze raz:
PFIRTI!
Posted on 07-Sep-08 at 11:02 pm | Permalink
komerski wrote:
Mi się wydaje, że zanim stało się to pozdrowieniem w ścisłym sensie, było takim zwykłym “E tam!”, tudzież “Ej!”. Zresztą można by powiedzieć, że dawniej ludzie o wiele bardziej szanowali swoje bydło i osobiście je pasali, a nie zamykali w fabrykach śmierci. Więc nie dziwota, że krówkę i świnkę można było pozdrawiać niemal jak sąsiada
Posted on 08-Sep-08 at 7:57 am | Permalink
a cappella wrote:
Posted on 08-Sep-08 at 8:08 am | Permalink
a cappella wrote:
Btw, na tatrzańskich ścieżkach słyszałam często w tym sezonie ‘hej’, ‘heja’, ‘hejka’ itp.
(przedostatni akapit)
Posted on 08-Sep-08 at 8:14 am | Permalink
PAK wrote:
Ahoj!
Hola, hola, czy niektóre nawiązania nie są zbyt pospieszne?
No, to hello!
PS.
Swoją drogą pamiętam jakie wrażenie robi na damach scena z “Dumy i uprzedzenia” (miniserialu BBC z 1995 roku), gdy niby to dobrze wychowany Darcy krzyczy na służącą w polskim tłumaczeniu: “Hej tam!”
Posted on 08-Sep-08 at 9:37 am | Permalink
zeen wrote:
Podoba mi się Twój stosunek do krówek i świnek… do nich szczególnie
Posted on 08-Sep-08 at 10:53 am | Permalink
pmk wrote:
ale kurcze… o ile dobrze mi się wydaje, to Anglosasi nie używają “hello” przy odbieraniu telefonu.
Już prędzej mówią “yes”, lub “yes, please” jeśli swoja edukacje pobierali w Oxfordzie, bądź Cambridge.
Posted on 08-Sep-08 at 11:15 am | Permalink
Hoko wrote:
Serwus, jestem nerwus
Posted on 08-Sep-08 at 12:22 pm | Permalink
komerski wrote:
@ PAK: – Zaraz, a jakie wrażenie robi? Piorunujące?
@ PMK – Nie przy odbieraniu, tylko przy dzwonieniu do kogoś, co zresztą napisałem
Przecież mówią “Hello, this is John Paul Jones speaking…”
@ Hoko – Wielu ludzi bawi, jak czasem w przypływie dobrego humoru i instynktu towarzyskiego witam się “Cześć, jestem Grześ”
Posted on 08-Sep-08 at 12:34 pm | Permalink
Torlin wrote:
Dzień dobry! Jestem z kobry!
Posted on 08-Sep-08 at 8:20 pm | Permalink
Cyprian Vaxo wrote:
A przed wojną, we Wschodnich Karpatach turyści pozdrawiali się donośnym Hules!, o pochodzeniu którego czytałem kilka różnych teorii.
Skądinąd Szwedzi, nawet widząc kogoś piąty raz w danym dniu – nieodmiennie mówią Hej! i nie czekając na odpowiedź idą dalej.
Posted on 08-Sep-08 at 9:27 pm | Permalink
Ramzel wrote:
A pamiętata: “Pijta mleko, HEJ!”?
Posted on 08-Sep-08 at 10:11 pm | Permalink
komerski wrote:
@Cyprian: Nie słyszałem o tym słowie nigdy – mógłbyś może nieco więcej? Google (pobieżne) pokazuje mi tylko jakiegoś reżysera węgierskiego.
@ Ramzel: nie pamiętam, ale brzmi zachęcająco.
Posted on 08-Sep-08 at 11:32 pm | Permalink
Ramzel wrote:
To hasło reklamowe mleka ‘Hej!’ było.
Posted on 09-Sep-08 at 12:17 am | Permalink
pmk wrote:
No tak, tylko, ze używają tego “hello” jako powitania. Nie jest to związane wyłącznie z telefonem. Równie dobrze można powiedzieć “Hi, this is John Paul Jones speaking”. Wszystko po prostu zależy od tego do kogo się zwracają.
Posted on 09-Sep-08 at 9:20 am | Permalink
komerski wrote:
@PMK: Ale przecież ja w życiu nie twierdziłem, że hello jest związane wyłącznie z telefonem.
Chyba…?
Posted on 09-Sep-08 at 9:24 am | Permalink
pmk wrote:
No nie twierdziłeś. Z drugiej strony jednak, można w ten sposób powiedzieć że “cześć”, lub co gorsza “pochwalony” (jeden z moich znajomych zawsze tak sie wita przez telefon… don’t ask) są telefonicznymi powitaniami.
Posted on 09-Sep-08 at 4:12 pm | Permalink
Cyprian Vaxo wrote:
Niewiele o tym Hulesie mogę powiedzieć, przed laty wyczytałem o tym w “Turyście” (albo innym czasopiśmie), z etymologią taką, że gdzieś w Czarnohorze zagubił się turysta o tym nazwisku i długo go nawoływano, a że nawoływanie się spodobało – stało się pozdrowieniem na szlaku. Drugie tłumaczenie, że to trochę zmienione słowo Hulaj! Pozdrawiam
Posted on 09-Sep-08 at 9:35 pm | Permalink
komerski wrote:
@ Cyprian – Dzięki wielkie!
Posted on 09-Sep-08 at 9:58 pm | Permalink
Dru' wrote:
Serwus, serwus, serwus, serwus, serwus, serwus, serwus…
Ekhm. Urządzenia techniczne zawodzą trochę inaczej niż ludzie…
U nas w rodzinie przyjęło się odbierać niekiedy telefon słowem “Ola” (zdaje się z hiszpańskiego). Czasem ma to zabawne konsekwencje.
W Irlandii swego czasu modne były na pożegnanie “Cheers”, a na powitanie “Cheerio”. Dobry temat na posta, Komerski.
T?oraidh!
Posted on 10-Sep-08 at 10:07 am | Permalink
komerski wrote:
Dru – a pomyślę, pomyślę. U nas niekiedy zdarzało się odbierać z podmoskiewskim ‘aljo’, z równie chyba zabawnymi skutkami
Ja cheerio słyszałem też u tambylców na powitanie – z tym, że to Szkotka była akurat.
Posted on 10-Sep-08 at 10:45 am | Permalink
pmk wrote:
No do cheerio masz bardzo dobry podklad muzyczny
Posted on 10-Sep-08 at 12:03 pm | Permalink
komerski wrote:
Kurczę, a do Hello taki piękny, łzawy i ckliwy Lionel Richie
Posted on 10-Sep-08 at 1:06 pm | Permalink
zeen wrote:
Golonki kawałek skubnij, t się zjadło….
Posted on 10-Sep-08 at 3:22 pm | Permalink
komerski wrote:
Tia, właśnie nie byłem pewny jak to z nim i tym ‘t’
I zawsze – ale to zawsze – jak mówię o Lionelu, to przypomina mi się jakaś prastara lista przebojów Trójki, kiedy to Niedźwiedź powiedział “Dla państwa zaryczy Lionel Ritchie”
Posted on 10-Sep-08 at 3:25 pm | Permalink
zeen wrote:
Ryczy to był Havens….
I tym sposobem śpiewa chór staruszków z miasta Pruszków….
Posted on 10-Sep-08 at 3:54 pm | Permalink
Hoko wrote:
Chyba “ryczy to Havens”
Posted on 11-Sep-08 at 12:18 pm | Permalink
zeen wrote:
Oj Hoko….
http://www.youtube.com/watch?v=o-d5x-CiTUs
Posted on 11-Sep-08 at 2:19 pm | Permalink
komerski wrote:
jakoś to już jest, że ta idea łączy różne pokolenia “ryczych”
http://www.youtube.com/watch?v=vqcM5lVoteQ
Posted on 11-Sep-08 at 2:39 pm | Permalink
malwinka wrote:
tu domina z Wołomina
Posted on 11-Sep-08 at 4:35 pm | Permalink
Ramzel wrote:
Wita Ramzel szalony, choć (jeszcze) nie ma żony.
Posted on 11-Sep-08 at 10:53 pm | Permalink
dru' wrote:
Komerski, odnośnie tych słówek to weź kierunek na Lądek Zdrój…
czytanie Mdłości w Radości
Posted on 12-Sep-08 at 1:21 am | Permalink
Hoko wrote:
Ramzel święta racja – posiadanie żony jest oznaką szaleństwa
Posted on 12-Sep-08 at 12:57 pm | Permalink
zeen wrote:
Raczej desperacji…
Choć nie powiem, szaleństwo bywa przyjemne
Posted on 12-Sep-08 at 3:34 pm | Permalink
Ramzel wrote:
Podobno szaleńcy żyją krócej, ale za to ciekawiej!
PS M. często mi powtarza, że wariat jestem.
Posted on 12-Sep-08 at 3:56 pm | Permalink
Logos Amicus wrote:
Pozwolę sobie przypomnieć, że Ryczy również Valens.
Tudzież Blackmore, ale ten ostatni dodatkowo jeszcze szarpie druty.
Na szlakach anglojęzyczni piechurzy pozdrawiają się słowem “hi” – stąd ich nazwa: “hikers”.
No i nie możemy zapominać, że za “Halo” w morde walo!
Posted on 12-Sep-08 at 9:07 pm | Permalink
entelepentele wrote:
Ja jestem ze wsi i tam krów się nie wita, jeno wrzeszczy: “Poszła!”:)
Mnie się bardzo podoba to nasze:”Halo!”, chociaż mój brat nie daje mi radości słuchanie tego słowa, odbiera bowiem telefon, charcząc: “Czego?”
Welcome back, dear Komerski!
Posted on 12-Sep-08 at 10:02 pm | Permalink
Cyprian Vaxo wrote:
Nie ma żony? to będzie jak lud śpiewa:
Leci pies bez łowies,
Łogonem wywija!
Trzaby go ożynić,
Wesoła bestyja.
Posted on 12-Sep-08 at 11:26 pm | Permalink
komerski wrote:
Entele: A do krów to nie było jakoś… “taś, taś”?
Logos: Wystałeś się chwilkę na redzie, ale to już nie powinno mieć prawa następować (co za dziwne zdanie!)
Dru: Lądek… Lądek… Nie ma takiego miasta. Jest London, Londres, Londinium…
Posted on 13-Sep-08 at 8:51 am | Permalink
Hoko wrote:
U mnie na wsi do krów mówi się “he”
Posted on 13-Sep-08 at 12:46 pm | Permalink
Hoko wrote:
A może “che”… psiakrew, krowy nie czytają, więc pisownia nie została ustalona…
He, krasula, hee…
Posted on 13-Sep-08 at 12:47 pm | Permalink
malwinka wrote:
była taka bajeczka: “Jak taś taś powędrował w świat”
rzucana na diaskopie 
do krów mówi się: ‘na poole heee rogalcu szkaradny’ – gdy w szkodę weszła,
‘chodź tu ne’ (ne*-(rozw.) przyjmij w darze) – współcześnie określilibyśmy to przywołaniem na ‘bonusa’
a poza tym, to ‘koło gospodyń wiejskich’ zdecydowało, że liczy się tylko Rycz z “Mody na sukces”
Posted on 13-Sep-08 at 1:35 pm | Permalink
Ramzel wrote:
“Taś taś” to my z m. wołamy na psy, które ośmieliły się na nas szczekać. Od razu kulą ogon i wracają do budy. Serio!
Posted on 13-Sep-08 at 11:16 pm | Permalink
dru' wrote:
A tak w ogóle to dlaczego “krasula”?
Posted on 14-Sep-08 at 12:25 am | Permalink
Hoko wrote:
“krasula” bo ładna
Posted on 14-Sep-08 at 10:29 am | Permalink
komerski wrote:
No i jest jeszcze – “nastąp się” ale to chyba jak ma się krasula posunąć. Tylko po co ma się krowa posuwać na polu, to nie mam pojęcia…
Posted on 14-Sep-08 at 11:08 am | Permalink
Cyprian Vaxo wrote:
Krasula bo czerwona, albo czerwono-plamista, (przed laty, koło Krasiczyna, to każde cielę, koloru obojętnego, nazywano ”cebrone”).
A ”nastąp się!”, to mówi się w oborze, np. gdy krowa ma zrobić miejsce dla dojarki. Na polu to nie słyszałem do krów specjalnych odezwań, natomiast był kiedyś w użyciu ”bodziec” czyli zaostrzony kij, którym pastuch kłuł krowinę w zadek.
Posted on 15-Sep-08 at 12:07 am | Permalink
zeen wrote:
A u nas do krów to się mówi: ty stara krowo….
Posted on 15-Sep-08 at 10:01 am | Permalink
komerski wrote:
U mnie nie ma krów, ale jesienne pająki szybko doganiają je rozmiarami…
Posted on 15-Sep-08 at 10:04 am | Permalink
zeen wrote:
To będziesz mógł z czystym sumieniem mówić do nich: ty pająku niczym krowa, nastąp się!
Posted on 15-Sep-08 at 10:28 am | Permalink
pmk wrote:
Ale doić pająka?
Posted on 15-Sep-08 at 12:02 pm | Permalink
Ramzel wrote:
A jak pająk dostanie wzdęcia, to też pęknie, jak krowa?
Posted on 15-Sep-08 at 10:04 pm | Permalink
Jul wrote:
Kilka dni temu w internecie wyczytałem artykulik: najbardziej zlaicyzowany naród Europy pozdrawia się “Ohoj!” – Ad honorem Jesu.
Posted on 30-Oct-09 at 12:48 pm | Permalink