Dwa stany…

Tak, wakacyjny  marazm to poważna sprawa, na szczęście dziś zrobiło się chłodniej, dzienna porcja pracy przebrnięta, można więc nadrobić – z płonącymi ze wstydu uszami – zaległości blogowe.

Żeby jednak nie wybijać się do końca z wakacyjnego klimatu, proponuję kolejną część naszej wycieczki po Stanach Zjednoczonych.  Żeby jeszcze przed końcem lata dotrzeć na Hawaje (na których już byliśmy, ale ładnie tam, więc pewnie pozwolimy sobie na raz jeszcze) za jednym zamachem odwiedzimy dziś stany Georgia i New Hampshire.

Ze Stanem Georgia problemu żadnego nie mamy. Nazwę tę, na cześć króla Jerzego Drugiego (George II) nadał stanowi jego założyciel James Oglethorpe (1696 – 1785), brytyjski generał i filantrop. O jego filantropii wspominamy nie bez kozery, ponieważ projekt założenia kolonii angielskiej pomiędzy Karoliną, a Florydą, czyli właśnie późniejszej Georgii, powstał z myślą o stworzeniu miejsca, w którym mogłyby znajdować schronienie osoby niewypłacalne (czyt. bankruci) i prześladowani w kontynentalnej Europie protestanci. Oglethorpe prowadził kampanię na rzecz likwidacji więzień dla dłużników (debtor’s prisons) które do 1869 roku były w Zjednoczonym Królestwie (w USA do 1833)  standardowym sposobem radzenia sobie z dłużnikami nie będącymi w stanie uregulować należności. Nasz filantrop chciał, by zamiast osadzać takich delikwentów w lochu, wysyłano ich do Georgii, gdzie swą kolonizacyjną robotą przysporzyli więcej szczęścia ogółowi. Jak widać wizja piękna, ale zrealizowana połowicznie – Georgia została oficjalnie założona w 1732, a do kiedy dłużnicy trafiali standardowo do więzienia widzieliśmy wyżej.

Z Georgii lotem indiańskiej strzały mkniemy do New Hampshire. Co bardziej wnikliwi (i nie kryjmy, czepialscy) czytelnicy mogą zwrócić uwagę, że nazwa New Hampshire zaczyna się na N, a nie kolejne w alfabecie H, ale głównym kąskiem etymologicznym jest tu drugi człon nazwy, a ten to już H pełną gębą.

New Hampshire zatem to tyle, co Nowe Hampshire – a Hampshire, to nazwa hrabstwa leżącego na południu Anglii.  Nazwa Hampshire ma swoje żródła w IX wiecznym, staroangielskim słowie hamtunscir. Pierwotnie była to nazwa miasta Southhampton - south hampton/południowe hampton  – które nazywało się u swego zarania po prostu Hamtun. Ham i tun to dwa staroangielskie słowa – ham oznacza: “gospodarstwo rolne, farmę, wieś, posiadłość ziemską” a tun - “gospodarstwo rolne, farmę, wieś, posiadłość ziemską”. Tak. To nie pomyłka.  Różnica między nimi taka, że ham jest starsze, a tun początkowo oznaczało jedynie “pojedyncze gospodarstwo, zagrodę”, a dopiero później “osadę, wieś”. Można więc zaryzykować teorię, iż hamtun/hampton oznaczało “osadę złożoną z wielu zagród“. Scir z kolei to staroangielskie, saskie słowo, które oznaczało pewien rodzaj okręgu administracyjnego, znanego dziś jako hrabstwo. W miarę upływu czasu scir przemieniło się w shire - słówko miłe znawcom Tolkiena – a po normańskim najeździe na Wyspy wyparte zostało – a w każdym razie mocno pobite – przez oznaczające to samo słowo francuskiego pochodzenia -  county.

Ci sami Normanowie – a raczej ich niechlujni skrybowie – odpowiedzialni są za przemianę hamtunscir w Hampshire - w ich pismach pojawiły się wersje Hauntunescire i Hantescire. To drugie, nota bene, stanowi źródło stosowanego po dziś dzień na określenie Hampshire skrótu Hants.

Comments (35) to “Dwa stany…”

  1. A teraz dłużników gdzie wysyłają? Bo akurat cierpię na niedobory gotówki, więc gdyby zsyłali w jakieś zacne miejsce, to może bym się zapożyczył :)

  2. Hampshire jest piękne a New Hampshire ma Harvard – ot co!
    A tymi źródłosłowami to kto by się tam męczył… nas uczyli, że ‘county’ jest pochodzenia normańskiego (niby żeby nie mówić, że starofrancuskiego ;-) )… :-D

    Hoko, podumaj o zapożyczeniach językowych… może Ci przejdą ciągotki do upadłości konsumenckiej… ;-)

  3. A to Ray Charles nie spiewal o tym, ze wciaz mysli o Gruzji?

  4. Hoko: Teraz wysyłają na Wyspy Krajowego Rejestru Długów. Podobno piękne miejsce. Tanie, a i długo pobyt trwa…

    A capella: Harvard, phi! Założę się, że przeciętny student Harvardu nie dotrwałby do połowy przeciętnej imprezy studentów UW ;)
    A no właśnie – ja napisałem “francuskiego”, żeby nie pisać “normańskiego” – staram się powtórzeń unikać :)

    PMK: Ja myślę, że śpiewał – do Georgii to by sobie pojechał, a nie tak myślał.

  5. Dawno nie mogłem sobie spisać ze swojego “Słownika…”, ale wreszcie mogę. “New Hampshire – pierwsi osadnicy zawinęli do tej zatoki w 1623 r., a ponieważ wydawała im się podobna do Portsmouth, założyli tu port o tej samej nazwie, a kolonię nazwali od hrabstwa, gdzie Portsmouth leży”.
    Ja się tak na tym nie znam, ale “Słownik” podaje taką definicję “Hampshire” – “ang. shire (hrabstwo) – od Hrabstwa Hantów, plemienia celtyckich Belgów”.

  6. O! Chyba z Hoko się wybiorę na Wyspy Krajowego Rejestru Długów. A wolałbym do Harvardu. Imprezy nie są tu ważne…

  7. @Torlin: Dzięki za uzupełnienie informacji o New Hampshire – natomiast co do pochodzenia samego słowa od domniemanego plemienia Hantów nie jestem przekonany. Nie wspomina się o tym nigdzie, a co więcej nie mogę – przynajmniej na szybko – odnaleźć śladu po takim plemieniu. W rzymskiej Galii Belgijskiej (Gallia Belgica – część Galii) znano plemiona (podaję nazwy łacińskie) Caleti, Velocasses, Morini, Atrebates, Menapi, Morini, Nervi, Bellovaci, Remi, Eburoni, Veromandui, Aduatuci, Condrusi, Eburones, Caeraesi, Paemani. Żadna z tych nazw nie wygląda na Hants. Ale jeszcze poszukam :)

  8. Velocasses to Wielozadaniowcy? :D

  9. Masz rację Komerski, ja poszukiwałem, i nie tylko w Internecie, ale i w papierowych. Najmniejszego śladu. Może im się coś pokićkało.
    Ale cieszę, że ten znakomity Twój serial stanowy jakoś podąża naprzód, wprawdzie z szybkością kolejki wąskotorowej, ale ja jestem ich (tych kolejek) wielkim miłośnikiem i zwolennikiem.

  10. Dru – Możliwe, choć równie dobrze mogłaby ich polska nazwa brzmieć “gruboskórni” – dosłownie “wielo-obudowni” :)

    Torlin – Zawsze jeszcze istnieje możliwość, że odkryłeś zaginione plemię Belgów. A swoją drogą, kto jest autorem tego twojego słownika? Może to jakiś prowokator? W obliczu kłopotów jakie wpadło ostatnio państwo belgijskie, wykazanie, że połowa Anglików to genetyczni Belgowie mogłoby mieć znaczące konsekwencje :)
    A serial brnie naprzód, brnie – choć praca i pogoda stawiają silny opór…

  11. Józef Staszewski
    Mały Słownik – pochodzenie i znaczenie nazw geograficznych.
    Wydanie 3, Wiedza Powszechna 1968
    Z serii Wydawnictwa popularno – encyklopedyczne
    http://torlin.wordpress.com/files/2008/07/slownik1.jpg
    Ps. Przepraszam za wygląd, ale po 40 latach, że i tak istnieje zewnętrzna papierowa obwoluta!

  12. To pewnie ten?
    Staszewski Józef (1887-1966), polski geograf i historyk geografii. Profesor Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Gdańsku (1945-1956). Opublikował m.in.: Słownik geograficzny… (1934), Geografia fizyczna w liczbach (1959, współautor), Historia nauki o ziemi w zarysie (1966).

    A za wygląd nie ma co przepraszać – takie książki są najpiękniejsze – jak starsi ludzie, których pomarszczone twarze ukazywali malarze holenderscy… OK już nie będę tego “Rejsu” oglądać… :)

  13. Mnie taka twórczość niezwykle bawi:
    Osiris: O jest panem. :D
    a jedna profesorka uprawiała równie radosną twórczość – na wykładach mówiła o:
    rindżindżiniringu
    kasa study
    i TOM.
    Dekada prawie minęła, a ja ciągle pamiętam “wykłady”. :)

  14. rindżindżinring
    rindżindżinring
    rindzindżinring
    :lol:

    Kasa na study o rindżindżinringu?

  15. Hoko, ty się nie śmiej, to jest poważna metoda zarządzania… :lol:

  16. menydżmentu?

  17. outsourcingu?

  18. Komerski raczej menedżenemyntu.

    Torlinie poprawnie powinno być outsorousosousing.

  19. Chciałem napisać oczywiście menedżenermyntu.

  20. ;-) :-D

  21. Niektórzy z moich szanownych komentatorów potrafią wyrazić tak wiele, nie używając ani jednego słowa… ;)

  22. kufa lengłydż!
    (por. body language)…
    :-D

  23. Wśród tych zagród stanowych jest zaiste jedna piękna – “Hotel New Hampshire”:)
    Ci, co byli i wrócili, zachwalają:)

  24. ups,
    spóźniłam się na ‘ekonomię’

    prefesibilitystudy :)

  25. Pani Malwinko,
    A jak ja się z kolejnym wpisem spóźniam…Ho, ho, ho…

  26. Kreatorom i Twórcom, ktoś mądry kiedyś powiedział, że każdy dzień twórczej niemocy, bądź też twórczych mąk będzie wynagrodzony w powstającym dziele,
    Niekoniecznie tym nad którym się aktualnie Autor trudzi :) , i które jest mu dane oglądać,
    Ale wszystko w swoim czasie będzie objawione, :)
    Więc proszę się spóźniać ile tylko trzeba, :)

    Czy ja wiem, czy ja powinnam nocą pisać, toż to istne kalambury,?

    dobrej nocy,

  27. Gospodarzu… bijemy rekordzik ‘bez nowego wpisu minęło już godzin…’

    W sumie kiedy, jak nie latem, jak nie w taką pogodę?… :-D

  28. Wygląda, jakby kolega Komerski dawno golonki nie jadł… :-)

  29. Albo za dużo zjadł… po golonce taka niemoc może człowieka dopaść :)

  30. Ja tam Komerskiego doskonale rozumiem…

  31. Komerski odróżnia dwa stany (jak w tytule):
    kiedy pisze i kiedy je golonkę….
    Chyba teraz jest w tym drugim :)

  32. Może być jeszcze stan podgolonkowy… to kiedy czeka na golonkę.

  33. Wszystkich zaniepokojonych – oraz tych uradowanych – informuję – nowy wpis już jest w fazie powstawania. Istnieją przesłanki, by sądzić, że pojawi się przed końcem tygodnia. Ogólniej sprawę ujmując sytuacja powinna się ustabilizować we wrześniu…

  34. Zapas golonki pewnie się skończy. W stanie POgolonkowym autor nie będzie miał co zrobić z rękoma i coś napisze.

  35. Chyba, że zgłodnieje i ponownie uda się do sklepu… :D

Post a Comment
*Required
*Required (Never published)