Miasto, honor, polityka
Lato, to i z wycieczek nie chce się wracać, a Stany Zjednoczone okazują się wyjątkowo wdzięcznym miejscem dla nas – wielbicieli anglosaskich etymologicznych i historycznojęzykowych ciekawostek. Dziś wrócimy jednak ze słonecznych Hawajów i skoczymy sobie do Ohio, a dokładniej do trzeciego bodaj co do wielkości miasta tego stanu – Cincinnati.
Nazwa tego, niewątpliwie przecudnego miasta, na pierwszy rzut oka wywołuje u nas miłe drżenie zwojów kory mózgowej. Nie wygląda bowiem tak banalnie jak New York, Washington, czy Georgetown. Od razu więc sięgamy w przeszłość… Sięgamy… I co widzimy? Okazuje się, że Cincinnati wcale nie jest pierwszą nazwą.
Miasto założono w roku 1788 i oryginalnie zostało nazwane Losantiville. Nazwę tę nadał geodeta nazwiskiem John Filson, ale myliłby się ten, kto uznałby, że jest to nazwa francuska. Otóż jest, ale nie tylko. Filson ukuł ją korzystając z czterech słów – każdego pochodzącego z innego języka. “Ville” to oczywiście francuskie miasto, “anti” to greckie przeciw, naprzeciw, “os” z kolei w łacinie oznacza usta, otwór, ujście. A cóż to za L? Otóż L to wszystko, co pozostało z angielskiej nazwy Licking River. Cała nazwa zatem oznacza “miasto położone naprzeciwko ujścia Licking River”. I niech ktoś jeszcze mi powie, że Amerykanie nie mają erudycyjnej wyobraźni!
Jakkolwiek fantastyczna, nazwa ta nie przetrwała zbyt długo. W roku 1790, Arthur St. Clair, ówczesny gubernator Terytorium Północno-Zachodniego, zmienił nazwę na Cincinnati. Gestem tym uczcił Towarzystwo Cyncynatów (Society of the Cincinnati), którego sam był członkiem. W skład tej organizacji wchodzili weterani wojny o niepodległość USA, a cel jego istnienia zawierał się w tzw. trzech niezmiennych zasadach: “Bronić swych, z takim trudem wywalczonych, praw; umacniać trwałość związku stanów; wspierać członków stowarzyszenia, gdy znajdą się w potrzebie, a także wdowy i sieroty po nich”. W Cincinnati zresztą do dziś żyje wielu potomków weteranów wojny o niepodległość, jako, że otrzymywali oni (przodkowie, nie potomkowie) masowo ziemię w Ohio.
Nazwa stowarzyszenia wzięła się z kolei od nazwiska Lucjusza Kwintusa Cincinnatusa (Cyncynata, Cyncynatusa – cincinnatus oznacza “kędzierzawy”) który w 458 roku p.n.e został obwołany przez senat dyktatorem Rzymu. Okazją była wojna z Ekwami i Sabinami. Cała atrakcyjność postaci brała się stąd, iż Cyncynat, gdy przybyli do niego posłańcy z wiadomością orał (lub kopał rów), został więc dosłownie oderwany od pługa (lub szpadla), przywdział togę – dopiero wtedy wysłuchał nominacji, stanął na czele rzymskiej armii, w szesnaście dni rozbił w pył siły przeciwnika, po czym złożył urząd (bez odprawy!) i powrócił na rolę.
Tak właśnie wyglądał w oczach Ojców Założycieli ideał polityka, przywódcy, męża stanu. Służyć państwu za darmo i z obowiązku, nie dbając o interes własny. Motto Towarzystwa Cyncynatów brzmiało: Omnia relinquit servare rempublicam (“Zrzekł się wszystkiego, by ocalić republikę”). Za osobę dorównującą starożytnemu ideałowi uznawano wówczas powszechnie George’a Washingtona, zresztą pierwszego z przewodniczących organizacji.
zeen wrote:
No proszę
Z wielką przyjemnością przeczytałem.
Cyncynatyzm jako postawa nie przyjął się, widać gleba nie tej klasy…
Ale za to bliźniacze zjawisko polegające na samodzielnym oderwaniu od pługa (szpadla) i przywdziewanie tóg, by w nich trwać jak najdłużej, pasuje do naszej gleby…
Posted on 25-Jun-08 at 11:10 am | Permalink
PAK wrote:
Ja powiem więcej: Cyncynat nie wygrałby dzisiaj wyborów. Ba! prawyborów też!
Posted on 25-Jun-08 at 2:44 pm | Permalink
Torlin wrote:
Ciekawe są takie historie
Posted on 25-Jun-08 at 3:11 pm | Permalink
Ramzel wrote:
Ale za to posłowie greccy brali odprawy. Nawet książkę o tym napisano – ‘Odprawa posłów greckich’.
Posted on 25-Jun-08 at 3:49 pm | Permalink
Hoko wrote:
A polscy to niby nie biorą? Chyba trzeba będzie napisać “odprawę posłów polskich”…
Posted on 25-Jun-08 at 7:11 pm | Permalink
dru' wrote:
Żeby się tylko dali odprawić. To ja mogę nawet sypnąć groszem… podatkowym.
Posted on 25-Jun-08 at 11:00 pm | Permalink
Za moim blogiem… « przelotnie-pobieżnie-przejściowo wrote:
[...] formie. Na Dywanie duet Pani Kierowniczki i zeena dialoguje o koncertach Garbarka w Polsce. Komerski pisze tak ciekawie o Cincinnati i okolicach, że tylko czytać i przyswajać. Hoko kusi barwami i [...]
Posted on 26-Jun-08 at 5:25 am | Permalink
PAK wrote:
Oui. Brali odprawy. Ale i tak zdobyli Troję.
Nasi biorą i jakoś nic nie zdobywają. (Hop, hop, a Pekin na horyzoncie.)
Posted on 27-Jun-08 at 8:29 am | Permalink
Torlin wrote:
PAKu!
Masz zamiar zdobywać Pekin?
Powodzenia.
Posted on 27-Jun-08 at 9:08 am | Permalink
komerski wrote:
Młodości, ty nad poziomy wylatuj! Idę z PAKiem.
Posted on 27-Jun-08 at 9:11 am | Permalink
Hoko wrote:
Na Chińczyka! Nie będzie Chińczyk pluł nam w twarz ni dzieci nam germanił!
Posted on 27-Jun-08 at 4:51 pm | Permalink
dru' wrote:
Jak to mówił ktoś sławny:
Każdy pluć może, tylko nie Chińczyk, a i Chińczyk może byle nie w twarz.
Chińska germanizacja to brzmi jak czeski film.
Posted on 27-Jun-08 at 8:49 pm | Permalink
dru' wrote:
Przepraszam… którędy do Chin?
Posted on 27-Jun-08 at 8:50 pm | Permalink
zeen wrote:
Przez zboże, we wsi Moskal stoi….
Posted on 27-Jun-08 at 10:16 pm | Permalink
dru' wrote:
Mówią Panie, że jak przejdziem Ruskich to do Chin już blisko.
Posted on 28-Jun-08 at 1:39 am | Permalink
komerski wrote:
Przejdziem Ural, przejdziem Ałtaj bić się z Chińczykami!
Posted on 28-Jun-08 at 7:48 am | Permalink
Torlin wrote:
Przypomniał mi się stary dowcip czeski o złotej rybce. Facet złowił ją w Wełtawie, trzy życzenia:
- Jakie jest twoje pierwsze życzenie?
-Żeby Chińczycy przyszli do Czechosłowacji i poszli sobie z powrotem.
- A jakie jest twoje drugie życzenie?
-Żeby Chińczycy przyszli do Czechosłowacji i poszli sobie z powrotem.
- A jakie jest twoje trzecie życzenie?
-Żeby Chińczycy przyszli do Czechosłowacji i poszli sobie z powrotem.
- Czy ty zgłupiałeś?
- Nie, bo w ten sposób Chińczycy sześć razy przejdą przez Związek Radziecki.
Posted on 28-Jun-08 at 8:57 am | Permalink
Hoko wrote:
No… i nas tym sposobem też odwiedzą… podejrzewam, że w czeskiej wersji dowcipu zamiast Czechosłowacji jest Polska
Posted on 29-Jun-08 at 11:16 am | Permalink
dru' wrote:
Ja znam polską wersję dowcipu w której zamiast Czechosłowacji jest Polska.
Posted on 29-Jun-08 at 8:12 pm | Permalink
Torlin wrote:
Ja dlatego pisałem o Czechosłowacji, bo dowcip ten poznałem na moście Karola na początku lat 70, opowiadał mi go pewien zarośnięty Czech z brodą i w okularach, grający na gitarze ballady Boba Dylana.
Posted on 30-Jun-08 at 12:02 am | Permalink
dru' wrote:
Złodzieje z tych Czechów.
Posted on 30-Jun-08 at 1:13 am | Permalink
a cappella wrote:
Nie znałam dowcipu Torlina.
W żadnej z wersji.
I tym sposobem poranny masaż przepony stał się faktem.
Dobrze czasem nie znać za wcześnie wszystkich dowcipów
Posted on 30-Jun-08 at 7:25 am | Permalink
zeen wrote:
W moim wieku nie ma tyle czasu, rzuca się tylko numer i juszszsz…..
Posted on 30-Jun-08 at 10:54 am | Permalink
PAK wrote:
No fakt… Podobno Deng Xiaoping, gdy go molestowano w sprawie pozwolenia na emigracje dysydentom odpowiedział Amerykanom:
– To ilu chcecie Chińczyków? 5? 10? 50 milionów?
(Wiem, okrutne — ale co do Pekinu to ja tylko trzymam kciuki za sportowców.)
Posted on 04-Jul-08 at 9:46 am | Permalink
entelepentele wrote:
Kto daje te skrzydła, by nad poziomy wylatać? Nad Chiny i Cyncynaty, i nad wszystkich Kędzierzawych?
Posted on 12-Jul-08 at 10:28 pm | Permalink