Łączyć ja ciąć
Dziś w naszej bezwizowej podróży etymologicznej po Stanach Zjednoczonych zawędrujemy do stanu Connecticut. Ta tajemniczo wyglądająca nazwa prowadzi nas do rzeki Connecticut. Rzeki oczywiście nie nazwali w tak karkołomny sposób Anglicy (ani nawet Holendrzy, którzy jako pierwsi osiedlili się na tych terenach. Nazwa ta pochodzi z dialektu mohegańskiego języka algonkińskiego i oznacza długą rzekę, pływową. Dialektem tym posługiwało się plemię Moheganów, których pod żadnym pozorem nie należy mieszać z Mohikanami, ani też Mahikanami, choć były to prawdopodobnie grupy spokrewnione. Nota bene James Fenimore Cooper pisał o Mohikanach, ale wybierając imię dla bohatera wybrał mohegańskie imię Unkas.
W oryginale słowo to brzmi (i wygląda) mniej więcej tak: quinnitukqu. Prawdopodobnie tak właśnie usłyszał je Adriaen Block (1567 – 1627), Holenderski żeglarz, odkrywca, prekursor handlu z Indianami i wynalazca terminu Nowe Niderlandy, którą to nazwę można obejrzeć (jak kto ma dobre oczy) na mapie przedstawiającej trasę jego podróży z 1614 roku, podczas której zbadał właśnie Connecticut. Nic więc dziwnego, że Holendrzy – choć sami posiadaniem nadmiernie łatwego w wymowie języka nie grzeszą – słysząc od handlujących z nimi Mohegam słowo quinnitukqu, zakrzyknęli ze zgrozy, poszli po rozum do głowy i przechrzcili rzekę na Versche Rivier (Świeża Rzeka). Potem przestali zajmować się słowami i podjęli trudy mnożenia pieniędzy na handlu i osadnictwie.
Najwyraźniej jednak trudy owe przesłoniły im także drażliwe kwestie demografii i rozmnażania, gdyż na terenie Connecticut wkrótce zostali potraktowani przez Anglików metodą rosyjsko-chińską. Innymi słowy, przybyszy znad Tamizy zrobiło się zbyt wielu w okolicy i Holendrzy wyparowali.
Koloniści Angielscy woleli wyraźnie nazwę indiańską. Być może dlatego, że z Holendrami nie do końca się podówczas lubili i w najlepszym wypadku ich relacje można określić jako twardą, męską nieprzyjaźń. Ważne wszakże jest, iż nikt już na piękną rzekę nie mówił Versche, tylko znów… no właśnie… jak to napisać?
A w starej dobrej Anglii tymczasem zakończyła się wojna domowa i rządy Parlamentu, koniec czasów Cromwella, demokracji i tym podobnych bzdur. Pod twardymi rządami Karola II, 29 maja 1660 roku rozpoczął się okres Restauracji. Pamiętać musimy, że Karol II miał tatusia – Karola I. Tatusia, którego wredni rewolucjoniści wzięli mu i ścięli. Kochający syn powróciwszy na tron wszystkim stronnikom Cromwella darował winy. Wszystkim, prócz tych którzy sądzili i skazywali tatę. I był konsekwentny. Do tego stopnia, że niejakiego Johna Bradshawa, który przewodniczył procesowi Karola I ekshumowano i pośmiertnie powieszono. Ścięcia, ćwiartowanie i wieszanie były na porządku dziennym i wyrok taki wydano także na dwudziestu dziewięciu spośród pięćdziesięciu dziewięciu sędziów, którzy podpisali wyrok śmierci na Karola I (Historiografowie anglosascy nazywają ich Regicides - królobójcami). Spośród nich kat dosięgnął co najmniej dziesięciu, reszta dostała wyroki dożywotniego więzienia. Reszta – prócz trzech panów o nazwiskach: William Goffe, Edward Whalley i John Dixwell. Ci sędziowie czmychnęli cudem do Nowego Świata, gdzie ukrywając się po domach przyjaciół i jaskiniach (sic! – W Connecticut do tej pory można zwiedzać Judges’ Cave – Jaskinię Sędziów) przeżyli jeszcze wiele cudownych przygód (Goffe np. uratował osiedle kolonistów ostrzegając ich przez indiańskim atakiem, czym zyskał sobie – od nazwy osiedla – przydomek Anioła z Hadley.) Czemu o nich mówimy? A dlatego, że to właśnie któryś z nich zaproponował – w chwili wolnej od uciekania przed rojalistami – dzisiejszą pisownię nazwy rzeki – a w efekcie i stanu – jako połączenie trzech prostych, angielskich słów. Connect I cut. Łączyć ja ciąć.
Torlin wrote:
Ja mam podobnie u siebie: “w narzeczu algonkińskim Ku-eniht-ekot – miejsce długiej rzeki, wyjaśnienie to pochodzi już od pierwszych osadników Nowej Anglii w roku 1631″.
Posted on 25-Mar-08 at 12:06 am | Permalink
PAK wrote:
Aż zbyt piękne by wierzyć bez wątpienia
Swoją drogą, gdy już w XX wieku Churchill zaproponował nazwę okrętu “Cromwell”, król (Jerzy V) sprzeciwił się, twierdząc że nie można nazwać okrętu Jego Królewskiej Mości imieniem ‘królobójcy’.
Posted on 25-Mar-08 at 11:48 am | Permalink
Hoko wrote:
Ja się tam nie znam, ale czy to cut nie powinno być tu raczej użyte w sensie “dzielić”. A dalej idąc tym tropem można się zastanowić nad wersają pierwotną, potem w wymowie uproszczoną: Connectandcut – łączyć i dzielić, co jak raz pasuje do rzeki, która jest i granicą, i czymś wspólnym dla mieszkających po obu brzegach
Posted on 25-Mar-08 at 12:24 pm | Permalink
komerski wrote:
PAK: Takie rzeczy, to tylko w Ameryce
HOKO: Sensy tu chyba nie mają większego znaczenia. Chodziło raczej o mnemotechnikę i ustalenie raz na zawsze pisowni. Natomiast wersja Connectandcut nie dość, że świetna, to jeszcze pasuje do kilku innych rzeczy – np do TP S.A.
Posted on 25-Mar-08 at 1:15 pm | Permalink
Hoko wrote:
Kiedyś w jakimś kabarecie do TP SA doszli od nazwy “kisiel”
Posted on 25-Mar-08 at 4:38 pm | Permalink
Hoko wrote:
Dobra, powiem jak…
kisiel – mamałyga – byle co – TP SA…
Posted on 25-Mar-08 at 5:59 pm | Permalink
a cappella wrote:
Holendrzy zawsze mieli pod górkę…
(i dalej mają… np. prawie nikt się nie chce uczyć ich języka, dlatego muszą tak świetnie mówić po angielsku).
A Karol II chyba nie miał wyjścia z tym swoim delikatnym straszycielstwem
Posted on 25-Mar-08 at 7:14 pm | Permalink
komerski wrote:
Mają też pod górkę bo depresje mają. Może i depresję też
A co do języka to ja mam wrażenie, że gdyby nie wymowa, to byłoby prosto. Jak czytam, to znając ten angielski i ze cztery słowa niemieckie pamiętając sporo rozumiem. Ale gdy przychodzi do słuchania… albo powtórzenia tego, co się usłyszało… brrr
Posted on 25-Mar-08 at 7:33 pm | Permalink
Dora wrote:
Bywa i odwrotnie. Na przykład kiedy zobaczy się napisane niderlandzkie słowo vrouw, można by się zastanawiać, co też ono znaczy? Wątpliwości znikają, kiedy usłyszy się to słowo w czytaniu: frau…
Posted on 26-Mar-08 at 11:12 pm | Permalink
Dora wrote:
Ale jest i odwrotnie – kiedy w drodze z Amsterdamu do Utrechtu mijałam Breukelen, nagle mnie olśniło, skąd nazwa Brooklyn… Nowy Jork był przecież wcześniej Nowym Amsterdamem
Posted on 27-Mar-08 at 11:56 am | Permalink
Dora wrote:
Zamiast “jest i odwrotnie” miało oczywiście być “jest tak i z angielskim”
Posted on 27-Mar-08 at 11:58 am | Permalink
entelepentele wrote:
Trudno rozstrzygnąć, co gorsze: metoda chińsko-rosyjska czy karolińska…
Ale pomysł z nazwą Connecticut uważam za doskonały.
Posted on 27-Mar-08 at 10:32 pm | Permalink