Jestem hobo!

Czytając słuchamy piosenki o nurku, albo innej, też o naszym bohaterze.

Ameryka to kraj (między innymi) ludzi wędrujących. Wielkie przestrzenie, szerokie drogi, tysiące mil torów kolejowych. Łatwość podejmowania (i rzucania) pracy, osiedlania się i wysiedlania. Do tego dochodzi jeszcze kultura, tradycja i wszystko to, czym Amerykanie nasiąkają od dwustu lat. Obawiam się, że my tutaj – w Europie nigdy tego nie zrozumiemy.

Żadnych problemów z rozumieniem tego nie mieli między innymi tacy faceci jak: Robert Mitchum, John Steinbeck, Jack Kerouac, Jack London, Woody Guthrie. Skąd to wiadomo? Otóż wiadomo to stąd, że wszyscy w/w panowie stali się w którymś z momentów swojego życia hobo. Hobo? Hobo!? Czy ja tu kogoś nie obrażam/komplementuję/prowokuję? Nie.

Hobo to slangowe, amerykańskie określenie na włóczęgę. Takiego włóczęgę z okresu Wielkiego Kryzysu, którego możemy kojarzyć z “Gron gniewu”, “Myszy i ludzi”, filmu “Bracie, gdzie jesteś?”, piosenek Toma Waitsa, albumu zespołu Jethro Tull “Aqualung”, czy innych, licznych odniesień w (pop)kulturze. Innymi słowy hobo to łazik, włóczykij. Lekko podpity, zazwyczaj bezrobotny, nieogolony, niechlujny i niezbyt ładnie pachnący, pełen tzw. życiowej mądrości, podróżujący na gapę wagonami towarowymi (podróże pociągami to ważny moment pojęcia hobo), wciąż umykający przed strażą kolejową.

Skąd słowo?

Tutaj nie ma pewności. Ale – jak to już widzieliśmy wiele razy – jest masa interesujących koncepcji. Jedni twierdzą, że hobo to inaczej hoe-boy – czyli robotnik rolny (dosł. chłopak od motyki). Dla innych z kolei słowo to wzięło się od pozdrowienia Ho, Boy! (Siewka, brachu). Powiadano także iż hobo jest skrótem od pozdrowienia kolejarzy Ho, beau! (czyt. hobo) (Cześć, śliczny!) albo wręcz iż wzięło się z połączenia dwóch pierwszych sylab zwrotu homeward bound (zdążający do domu). Czasem też sugeruje się, iż hobo to owszem, dwie pierwsze sylaby, ale raczej nazw Houston i Bowery, dwóch ulic na Manhattanie, na których skrzyżowaniu mieli się spotykać powsinogi.

Nie wolno także zapominać, że w miejscowości Hoboken w stanie New Jersey znajdował się w XIX stuleciu punkt, w którym kończyły się liczne linie kolejowe. Termin mógł mieć też początek w zwrocie hopping boxcars (z wagonu na wagon) co określałoby ulubiony sposób podróżowania hoboes (tak wygląda liczba mnoga). Proponowano także homeless body (bezdomny gość), homeless bohemian (bezdomny… hmm…przedstawiciel cyganerii?), ktoś przypomina, że po japońsku houbou oznacza różne miejsca. Sami hoboes utrzymywali niekiedy, że hobo to tyle co helping our brothers out (zawsze pomocni swoim braciom).

Prawdy nie dojdziemy. Ważne jednak, żeby do niej zmierzać – choćby i pociągiem.

Comments (30) to “Jestem hobo!”

  1. Usiłowałem w swojej bibliotece znaleźć książkę Baranowskiego “Hobo”, żeby zacytować jego definicję, ale oczywiście mi się to nie udało. Znalazłem tylko w Internecie
    http://www.krzysztofbaranowski.pl/article_25.php

  2. Gdzieś czytałem kiedyś, że wyróżnikiem Hobo są gapowe podróże pociągami, zwykle towarowymi – przedstawione to było, jakby właśnie tym się zajmowali. Dlatego kojarzyłem Hoboes jako amatorów przemieszczania się tym sposobem i niczym więcej. A widzę, że oni od Iana Andersona do J.L. Hookera i z powrotem, za darmochę oczywiście :)

  3. Torlin, nie przejmuj się brakiem definicji. W końcu nie samymi definicjami człowiek żyje. :) A książki nie znałem i z tego, co pokazałeś wychodzi na to, iż szkoda.

    Zeen – no i słusznie w sumie czytałeś, ale z definicjami jest niekiedy tak, że pasują, ale piją pod pachami, albo za krótkie w uszach są. Ciężko zdefiniować ściśle hobo, tak samo, jak trudno by było zamknąć w definicji hokopokowiańczyków. :)

  4. Sądząc po liście byłych hobo, być hobo to bardzo kształcące zajęcie, coś w rodzaju akademii, która otwiera drzwi do kariery :)

  5. PAK: Oczywiście lista tych, którzy zniknęli w pomroce knajp byłaby pewnie dłuższa, ale z drugiej strony coś może być na rzeczy – podejrzewam, że przeciętny hobo miał rocznie z 10 razy więcej nowych doświadczeń niż dajmy na to, urzędnik podatkowy i przy pewnej dozie talentu, te wszystkie rzeczy mogli przekuć np na sztukę…

  6. Zjawisko hobo pojawiło się po to, by w ogromnej i różnorodnej Ameryce, na pewnym etapie dziejów sztuki, mogły powstać ‘powieść drogi’ i ‘film drogi’ – gdzie bohaterowie, nawet, jeśli nie są hoboes, to albo takowym pomagają, albo przynajmniej ich spotykają (i pozyskują od nich mądrość życiową), albo się na pewnien czas nimi stają
    ;-)

  7. hmmm o hobo nie słyszałem….za to słowo hoko obiło mi się o uszy :)

  8. Ale jak to jest – czy hobo się jest, czy można nim bywać? Lansować się na hobo też można? Ciekawe, co na to trendsetterzy….:)

  9. Entele: Myślę, że jeśli się jest, to się jest w sposób… hmm… nieprzerwany przez jakiś czas. Stateczny, mieszczański ojciec dzieciom, który by raz na czas jakiś – w ramach hobby – wyjeżdżał się powłóczyć pociągami towarowymi, byłby raczej “fałszywym hobo” takim “niedzielnym” i w tym sensie nieautentycznym. Natomiast można spokojnie być hobo przez jakiś nieprzerwany, rozsądnie długi czas a potem przestać. Albo powyższy ojciec, gdyby rzucił “wszystko w cholerę” i zaczął włóczęgować to stałby się hobo…

    A lansować się można – cały wizerunek Toma Waitsa jest właśnie lansem na hobo. Sam piosenkarz właściwie nigdy się nie włóczył (bo włóczęgi po knajpach nie można zaliczyć do stażu hobo) :)

  10. A szkoda :D

  11. ale można być hobo prawdziwym a statecznym mieszczańskim ojcem dzieci w przerwach ….. :) bo ważne czy “hobo” w duszy gra :D

  12. No tak – Punk to stan ducha :)

  13. Hoko to też stan ducha…

  14. jak najbardziej Hoko … ale widzę, że duch coś podupada i blog sprzedaje ?????????????

  15. Hoko sprzedaje blog????? Idę zerknąć i zrobię tam porządek chyba…

  16. Pewien muzyczny hobo i zbudowane przez niego instrumenty:
    http://www.youtube.com/watch?v=mOHBqFevy0k
    I jeszcze o nim:
    http://en.wikipedia.org/wiki/Harry_Partch

  17. A co Ty Komerski, nie zaglądasz stale do kumpli? Ociągasz się?

  18. Dora: Nie mam pojęcia, czemu odesłało znakomitą komentatorkę do moderacji – pewnie komentatorka inne dane podała niż ostatnio… W każdym razie już powinno być ok :)

    A co do Partcha, to wspomniany Tom Waits, zafascynowanym będąc, używał jego niektórych instrumentów. Np na płycie Swordfishtrombones.

    Torlin: Zaglądam, ale nie siedzę im na głowach non-stop, gdyż to by niekulturalnie było :)

  19. Bo Pani Kierowniczka dała dwa linki.

  20. Duchu mdły, ongiś dzielny, któryś w boju słynął,
    Gdy Nadzieja ostrogą budziła zapały -
    Dziś dosiąść ciebie nie chce! Spocząć by się zdało,
    Jak chabecie, co pada, bo się głaz nawinął.

    Dosyć już, serce moje! Śpij snem otępiałym.

    Duchu, poniosłeś klęskę! Cóż ci pozostało?
    Zew miłości, zew walki w dali się rozpłynął;
    Żegnaj, werblu wojenny, westchnienie wiolinu!
    Radość nie skusi serca, które skamieniało.

    Wiosno, wiosno czarowna, powab twój przeminął!

    I czas mnie wchłania z wolna, dni za dniami płyną
    Niczym śnieg, co wciąż sypie na bezwładne ciało;
    Dziś wzrokiem obejmuję z góry ziemię całą
    I nie szukam już na niej schronienia przed zimą.

    Porwij mnie, weź mnie z sobą, zniwecz mnie, lawino!

  21. Nie Hoko, nawet nie ma mowy, żebym się przejmował. Będę twardy i bez wyjaśnień niczym się nie przejmę. I nic mnie nie ruszy, że cytujesz ni z gruchy ni z pietruchy Baudelaire’a, jak nastolatka z myślami samobójczymi. Zupełnie! W ogóle się nie martwię i odmawiam. :(

  22. Widzę, że z Hoko się coś poważniejszego dzieje, może powinien popatrzeć na Homera Simpsona?

  23. Na Winslowa Homera…
    http://web.syr.edu/~ribond/homew01b.gif

  24. Hobo w Nowym Jorku ma się całkiem dobrze, bo w Lower East Side, w sąsiedztwie kilku przecznic przecinających ulice Houston i Bowery, leży Hobo neighborhood. Hobo jest nazwą nieformalną, używaną przez nowojorczyków zamiennie z Bermuda Triangle. To tam podobno, a nie na Bronksie, zawyża się nowojorskie wskaźniki przestępczości, zresztą Dylan już śpiewał, że okolice dość nieprzyjemne, choć w gruncie rzeczy bród, smród i duchota – jak Manhattan długi – podobna. Jednak powszechnie podtrzymywana jest opinia, że do Hobo jeździ się tylko na shota za pięć dolarów albo żeby posłuchać Patti Smith w CBGB’s. Bardziej wtajemniczeni turyści zaopatrzą się jeszcze w Toys in Babeland.

  25. Ooo. Wielki Brat mnie ocenzurował chyba…

  26. Nie ocenzurował, nie ocenzurował, a tylko przez nadgorliwość automatyczną, do moderacji zgłosił :) Coś pani zmienić musiała podając dane… ale teraz już powinno być ok…

    A sam komentarz mnie trochę do rzeczywistości przywrócił, bo ja tu o jakichś romantycznych włóczęgach, a tu słyszę o wskaźnikach przestępczości…

  27. Komerski, ja cię cały czas czytam. Ja tylko nie wiem co napisać. :D
    A! Ostatnio twój wpis o Connecticut bardzo mi się przydał, do zabłyśnięcia wśród studentów. :D

  28. Dru!
    Pierwszy raz w życiu usłyszeli? :D

  29. Niewykluczone Torlinie. Rzekłbym bardzo prawdopodobne. W tym jednak przypadku chodziło o dygresję na temat sprawowania rządów przez Stuartów. :D
    Myślę że większość z nich i tak kojarzy to słowo ze Stuartem Malutkim.

  30. Dru – ależ niezmiernie mi miło. I naprawdę nie ma potrzeby się tu tłumaczyć z niczego. Nie ma obowiązku komentowania. Jakbym chciał, to bym napisał: “Wpisujcie miasta!” :)

Post a Comment
*Required
*Required (Never published)