Cały ten dżez
Thursday, February 21, 2008
wpis sponsorowany przez Blue Train i nadchodzącą wiosnę
Słowo jazz - tak samo jak określany nim gatunek muzyki – do grzecznych, purytańskich i “zapiętych pod szyję” nie należy. Narodziło się niemal na pewno w Nowym Orleanie, pod koniec XIX wieku. I nie używano go na salonach. A jeżeli były to salony, to raczej nie protestanckich smutasów, tylko salony domów, w których, w oparach dymu cygar, sączących się zewsząd afrykańskich rytmów i zapachu piżma, pracowały panie negocjowalnej moralności. Jak to napisał amerykański dziennikarz muzyczny Clay Smith w czasopiśmie Etude (wrzesień 1924):
Gdyby prawda o pochodzeniu słowa jazz była powszechnie znana, nikt nie ośmieliłby się go używać w przyzwoitym towarzystwie.
Jakież więc są te nieprzyzwoite początki?
Według fachowców najpewniejszym kandydatem jest pochodzący z kreolskiej gwary jass - słowo oznaczające pierwotnie partnerować w tańcu – szczególnie chodziło tu o wywodzące się z Afryki tańce Congo – a wtórnie… też partnerować, ale już zdecydowanie bardziej seksualnie… a także oddawać się wszelkim formom wytężonej aktywności.
Sam jass pochodził już bezpośrednio od słowa (1860) jasm - wywodzącego się z mroków i rytmów Czarnego Lądu. W języku Mandingo słowo jasi oznacza działać inaczej niż zazwyczaj, bawić się. W mowie Temne yas oznacza być pełnym energii. Wszystkie wymienione tu słowa stanowią też źródło innego slangowego wyrazu – jism - to po angielsku męskie nasienie.
W książce The Latin Quarter (“Dzielnica łacińska”) Herbert Asbury – autor m. in. “Gangów Nowego Jorku” wg których Scorsese nakręcił nudnawego gniota – przytacza (podobno opartą na relacjach dwóch naocznych świadków) opowieść o występującym w Nowym Orleanie około 1895, składającym się z chłopców w wieku od dwunastu do piętnastu lat zespole The Spasm Band (warto zauważyć, że spasm, to tak samo jak w polszczyźnie, spazm, skurcz, paroksyzm, co w kontekście rozgrzanego śpiewem i kobietami i winem miasta, ma mocne konotacje zmysłowe) .Otóż chłopcy reklamowali się drukowanym na plakatach sloganem “Razzy Dazzy Spasm Band” (w mocno wolnym tłumaczeniu “luzacki, olśniewający Spasm Band”. Pięć lat potem – w 1900 roku – inny zespół miał użyć dokładnie tego samego tekstu (jak widać wszyscy lubili spazmy). Oryginalni Spazmersi napakowali do kieszeni kamieni i udali się do menadżera plagiatorów, grożąc, że z występu pupilków nici, jeśli nie zmieni tekstu. I otóż właśnie ten bezimienny menago miał zmienić hasło na “Razzy Dazzy Jazz Band” (synonim za synonim?) .
Za powyższą anegdotą nie stoją zbyt silne dowody, ale jest za to śliczna i tego się powinniśmy trzymać.
Do bycia pierwszymi dżezmenami przyznają się też niektórzy Irlandczycy - otóż istnieje w ich języku słowo teas (wymawiane, w zależności od dialektu dżass lub czass) które oznacza pasję i namiętność. Kto wie? Może gorące synkopy narodziły się wśród pokrytych mgłą wrzosowisk?
Na koniec przyznam się do pewnej manipulacji – otóż seksualne źródła słowa jazz także nie zostały do końca potwierdzone. Widocznie słowo to jest zbyt ważne, by mogła co do niego zapanować zgoda wśród fachowców. Zainteresowanym alternatywnymi teoriami dotyczącymi dżezu polecam ten – niestety jeszcze nie ukończony – tekst z Wikipedii.
Tymczasem.