Kalifornijskie śnienie (I)
Na wstępie ostrzegam – niech nikt z Was nie tłumaczy w taki sposób jak w tytule wpisu , tytułu piosenki California Dreaming.
Kalifornia to chyba najsłynniejszy i najlepiej obok Teksasu kojarzony stan USA. Nazywa się go też czasem the Golden State – “Złotym stanem”, ale to nie tą, gorączkowozłotną nazwą (bo za prosta) zajmiemy się dzisiaj. Dzisiaj weźmiemy na tapetę/widelec/warsztat właśnie samą nazwę California.
Teoria pierwsza:
Europejczycy z dawien dawna podejrzewali, że gdzieś u wybrzeży Indii leży wyspa, którą zamieszkują Amazonki. Właśnie z tej legendy skorzystał García Ordónez de Montalvo publikując w 1510 roku w Sewilli powieść Las Sergas de Esplandián, (novela de caballería) “Przygody Esplandiana, (powieść rycerska)” Tam znajdujemy opis tej wyspy:
Wiadomym jest, iż po prawej stronie Indii, bardzo blisko Raju Ziemskiego leży wyspa zwana Californią; zamieszkiwały ją czarne kobiety, żyjące bez ani jednego mężczyzny, z tego oto powodu, iż ich zwyczaje były zgodne z tradycjami Amazonek. Ciała ich były piękne i mocnej budowy, mięśnie silne a serca odważne. Ich wyspa najsilniejszą miała na świecie ochronę, którą dawały jej skaliste brzegi i wyniosłe klify. Broń swoją wykuwały ze złota, tak samo jak uprzęże, któremi pętały dzikie bestie, które trzymały po domach i na których jeździć zwykły. A złota używały dlatego, że na ich wyspie innego metalu nie było.
Dodajmy do tego, że królową owych złoto-czarnych dzielnych dziewoi była niejaka Califia, tudzież Calafia. A owym “ziemskim rajem” de Montalvo nazywał po prostu Azję.
Teoria druga
Inni źródeł interesującej nas nazwy upatrują nie w powieściach awanturniczo-podróżniczych, a w poezji. I to nie byle jakiej poezji. W Pieśni o Rolandzie, strofie 209, wersie 2924, w ustach cierpiącego Karola Wielkiego, pojawia się znajomo wyglądająca nazwa. Czytajmy zatem:
(najpierw oryginał)
Morz est mis nies, ki tant me fist cunquere
Encuntre mei revelerunt li Seisne,
E Hungre e Bugre e tante gent averse,
Romain, Puillain et tuit icil de Palerne
E cil d’Affrike e cil de Califerne.
(A teraz Boy-Żeleński)
Pomarł mój siostrzan, ten który mi zdobył tyle ziem. Zbuntują się przeciw mnie Sasi i Węgrzy, i Bułgarzy, i tyle przeklętych ludów; i Rzymianie, i Pujanie, i Sycylijczycy, i Afrykany, i Kalifernijczyki.
Autor nie daje nam zbyt wielu wskazówek, co do miejsca, w którym Kalifernijczyki mieliby mieszkać. Kolejność w jakiej padają kolejne nazwy zdaje się jednak sugerować, że ich ziemie miałyby leżeć gdzieś na dalekim południu.
Nadal jednak nie znamy źródłosłowu. Fachowcy podejrzewają, że w zarówno jednym jak i drugim wypadku praojcem Kalifornii mógł być arabski kalif - co ma sens zwłaszcza w przypadku Pieśni o Rolandzie. Nasi autorzy mogli być także pod wpływem nazw miejscowych – sycylijskich Californo i Calafornina czy Calahorra w Hiszpanii. Możliwe też, że w przypływie słowotwórczego szału połączyli łacińskie słowa calida i forno w coś, co z grubsza mogło oznaczać gorące palenisko – nazwę jakże celną w odniesieniu do krainy leżącej w Afryce lub nawet na południe od niej (czyli bardziej jeszcze gorącej).
W drugiej części wpisu o Kalifornii spotkamy się z Krzysztofem Kolumbem, Hernanem Cortezem i dowiemy się, że nie wszystko, co oblane wodą jest wyspą…
Torlin wrote:
Chcę być pierwszy, a wpiszę się później. Taki jestem.
Posted on 14-Jan-08 at 5:58 pm | Permalink
Torlin wrote:
Właściwie w moim słowniku jest to samo, obydwie możliwości są przedstawione. Jedyną różnicą jest, że już w 1826 roku brytyjski eksplorator Frederick Beechy wyjaśnił tę niezręczną grę słów z łacińskiego “calida fornax” – “gorący piec”.
Posted on 14-Jan-08 at 6:50 pm | Permalink
zeen wrote:
Chciałem być drugi, dlatego Torlinowi pozwoliłem wpisać się dwa razy.
Taki jestem.
Posted on 14-Jan-08 at 6:56 pm | Permalink
komerski wrote:
Torlinie, ale redaktorzy w pocie czoła tworzący KI nie przewidują jeszcze nagród dla “najpierwszych komentatorów”
Posted on 14-Jan-08 at 7:27 pm | Permalink
Jolinek51 wrote:
Ta piosenka o “śnieniu kalifornijskim” zawsze działała na mnie marzycielsko …. widze siebie jak siedzę nad morzem, na leżaku z drinkiem i patrzę w dal …. ciepełko … jachty daleko płyną … niebo niebieskie … morze błękitne … zefirek wśród liści palm …. myślę o niczym …. ech …
Posted on 15-Jan-08 at 10:52 am | Permalink
komerski wrote:
Jolinku – i tak żadnego towarzystwa męskiego?
Posted on 15-Jan-08 at 11:17 am | Permalink
Jolinek51 wrote:
Kawę robi na zapleczu i pogwizduje z radości, że ja taka szczęśliwa jestem
Posted on 15-Jan-08 at 11:27 am | Permalink
Hoko wrote:
Od razu widać, że nikt z Was ani z leśnictwem ani z elektroniką nie ma nic wspólnego – bo byście wiedzieli, że Kalifornia pochodzi od KALAFONII. I stąd też piosenka “kalafonia blue”…
Posted on 15-Jan-08 at 6:32 pm | Permalink
Torlin wrote:
Eeee Hoko, chyba nie. To prędzej jest Bogini Kali dla czegoś, co nazywa się “nia”.
Posted on 15-Jan-08 at 7:44 pm | Permalink
Jolinek51 wrote:
ja kalafonie znam …. sama lutowałam na krosie jak miałam praktyki w technikum …
… “blue” też lubie
Posted on 15-Jan-08 at 8:21 pm | Permalink
komerski wrote:
Mi w podstawówce taki kolega chciał lutować ale nic o krosie nie mówił.
Posted on 15-Jan-08 at 8:35 pm | Permalink
Jolinek51 wrote:
taa … chłopcy to mieli ciężko w podstawówce …
Posted on 15-Jan-08 at 8:48 pm | Permalink
dru' wrote:
U nas kros to było takie miejsce z dala od cywilizacji gdzie młodzież bogatsza na motorach szalała. Jak ktoś chciał komuś lutować to miejsce było wymarzone.
Mnie się Kalifornia kojarzy z wszystkim co najgorsze, a uwieńczeniem tego jest Beverly Hills 90210.
Tylko Univ. Berkeley wspominam z rozrzewnieniem.
Posted on 16-Jan-08 at 3:13 am | Permalink
komerski wrote:
Dru – No proszę cię! A hipisi? A gorączka złota? A Krzemowa Dolina? A Hollywood?
Posted on 16-Jan-08 at 8:51 am | Permalink
Hoko wrote:
A Winnetou??
Posted on 16-Jan-08 at 11:36 am | Permalink
komerski wrote:
Winnetou to raczej Arizona i Nowy Meksyk, ale może źle pamiętam.
Posted on 16-Jan-08 at 11:45 am | Permalink
Jolinek51 wrote:
dru to chyba przez “c” ten tor dla motorów i nie tylko …. w telekomunikacji “kros” to taki stojak z łączówkami do których krosówki się lutowało np. po to by stworzyć łącze telefoniczne …
… dawne dzieje …
Posted on 16-Jan-08 at 2:17 pm | Permalink
dru' wrote:
Nie mogę napisać czy był to kros czy raczej cross ponieważ nikt z nas w tym czasie nie wiedział ani jak się to poprawnie pisze, ani chyba czym prawdziwy cross tak dokładnie jest.
Odkąd pamiętam to był po prosty kros i tej wersji będę się trzymał
O czym ty Komerski opowiadasz?!
Długowłosi spoceni i niemyci mężczyźni palący trawę…
Długowłosi spoceni i niemyci mężczyźni szukający szybkiej fortuny…
Długowłosi spoceni i niemyci mężczyźni gapiący się w ekran monitora…
Długowłosi spoceni i niemyci mężczyźni przytulający się do silikonowych i botoksowych poduszek otoczonych cienką warstwą skóry…
Widzisz tu jakieś pozytywne skojarzenia?
Posted on 18-Jan-08 at 3:38 am | Permalink
Torlin wrote:
Dru!
Odpowiem Ci na serio. Każdy potężny ruch społeczny można przedstawić w sposób apologetyczny lub nienawistny. Rok 1968 zmienił świat, można dyskutować, czy na lepsze, ale miał on nieprawdopodobny wpływ na obyczaje, handel, rozrywkę, spojrzenie na prawa człowieka, ekologię itd.
Posted on 18-Jan-08 at 12:37 pm | Permalink
dru' wrote:
Ej, no ja sobie tylko żartuję. Jestem na tyle młody, że nie umiem dostrzec różnicy między światem przed i po hippisach. A w takich sprawach słucham się mądrzejszych…
Poza tym wypowiedź moja tylko w 1/4 dotyczyła hippisów…
Posted on 19-Jan-08 at 1:21 am | Permalink
komerski wrote:
Dru – Po tym, co powiedziałeś (18) od razu zacząłem inaczej postrzegać rzeczywistość. Najgorzej było, jak dotarłem z tym postrzeganiem do łazienki i spojrzałem w lustro. Idę do fryzjera
Posted on 19-Jan-08 at 10:04 am | Permalink
Hoko wrote:
Ale chyba nie dasz się ogolić?
Posted on 19-Jan-08 at 12:50 pm | Permalink
dru' wrote:
Komerski! Nie daj się jakiemuś internetowemu pismakowi.
Bądź sobą… Wybierz Pepsi…
Czy jakoś tak to było.
Posted on 19-Jan-08 at 3:27 pm | Permalink
entelepentele wrote:
Kakofonia i Kalafiornia
Welcome to the hotel kakofonia
Such a lovely place
Such a lovely face
They livin? it up at the hotel california
What a nice surprise, bring your alibis
A Supermarket in Calafiornia (tytuł)
What thoughts I have of you tonight, Walt Whitman, for I walked down the
streets under the trees with a headache self-conscious looking at the full moon.
In my hungry fatigue, and shopping for images, I went into the neon fruit
supermarket, dreaming of your enumerations!
What peaches and what penumbras! Whole families shopping at night! Aisles
full of husbands! Wives in the avocados, babies in the tomatoes! — and you,
Garcia Lorca, what were you doing down by the watermelons?
I saw you, Walt Whitman, childless, lonely old grubber, poking among the
meats in the refrigerator and eyeing the grocery boys.
I heard you asking questions of each: Who killed the pork chops? What price
bananas? Are you my Angel?
I wandered in and out of the brilliant stacks of cans following you, and
followed in my imagination by the store detective.
We strode down the open corridors together in our solitary fancy tasting
artichokes, possessing every frozen delicacy, and never passing the cashier.
Where are we going, Walt Whitman? The doors close in an hour. Which way does
your beard point tonight?
(I touch your book and dream of our odyssey in the supermarket and feel
absurd.)
Will we walk all night through solitary streets? The trees add shade to
shade, lights out in the houses, we’ll both be lonely.
Will we stroll dreaming of the lost America of love past blue automobiles in
driveways, home to our silent cottage?
Ah, dear father, graybeard, lonely old courage-teacher, what America did you
have when Charon quit poling his ferry and you got out on a smoking bank and
stood watching the boat disappear on the black waters of Lethe?
Allen Ginsberg
yeah – kalafiornia to big temat
Posted on 19-Jan-08 at 5:32 pm | Permalink
a cappella wrote:
A wielka literatura wcześniej czy później ‘oprze się’
o czarne wody Lety
Posted on 19-Jan-08 at 6:06 pm | Permalink
komerski wrote:
Hoko: Więc chyba czas powiedzieć. W okolicach wigilii miałem dół psychiczny i sam się ogoliłem.
Entele: Skąd wiedziałaś, że ja Ginsberga i owszem??? Prorokini jakaś, czy co?:)
A capella: Na szczęście o wspomniane wody oprze się w końcu wszystko i wreszcie będzie trochę spokoju
Posted on 20-Jan-08 at 11:14 am | Permalink