Mama, jak będę duży zostanę kombojem!

 Dzisiaj zajmiemy się jednym z najbardziej amerykańskich słów świata. Kowboj, po angielsku cowboy nie kryje pozornie większych tajemnic. Cow to krowa, boy to chłopiec. Cowboy to chłopak od krów – żaden pastuch ani pasterz - to byłby raczej herdsman lub shepherd czy nawet cowherd. A więc “chłopak od krów” – niezbyt to przyjemne, bo jak pamiętamy z pewnego serialu “Chłopaki to przed wojną u szewca gwoździe w zębach trzymali”. Co więcej można często usłyszeć wersję, iż w przeciwieństwie do białoskórych (pod opalenizną a’la Marlboro) westernowych bohaterów kowbojami zostawali przede wszystkim Murzyni. Czyżby więc cowboy był nieco obraźliwym terminem oznaczającym pasącego bydło Murzyna?

Wierzcie lub nie, ale słowo to nie powstało w USA. Po raz pierwszy kowboje wkroczyli na pastwiska w Anglii w latach dwudziestych XVII stulecia. Istnieje jednak, notowany od 1825 roku ściśle amerykański termin cowhand, którego już nie można podejrzewać o obraźliwość. Hand (ręka) w tym wypadku to pars pro toto, oznaczające po prostu “człowieka” tak samo jak w często słyszanym na filmach marynistycznych zawołaniu All hands on deck! (Wszyscy na pokład!)

Rzeczywiście też kino nie pokazuje nam rzeczywistej struktury społecznej na Dzikim Zachodzie. Większość kowbojów stanowili Meksykanie i Murzyni.  Z tych drugich utworzono nawet dwa stacjonujące na zachodnich rubieżach USA regimenty kawalerii, tzw. buffalo soldiers, o których śpiewał sam Bob Marley.

Wpływ Meksykanów na mit kowboja widać w innym, mniej znanym, słowie oznaczającym “chłopaka od krów” – buckaroo (notowane od 1827). Buckaroo to źle wymówione, hiszpańskie vaquero (dosłownie “krowiarz”) pochodzącego od vaca i vacca (odpowiednio hiszp. i łac. krowa). Niektórzy sugerują tu też dalekie pokrewieństwo vaquero z arabskim słowem bakhara oznaczającym cielaka.

Ale czy chłopak, tudzież boy naprawdę jest obraźliwy? Przecież tak naprawdę, to słowo to oznacza “dziecko płci męskiej”.  Na to drażliwe pytanie spróbuję udzielić odpowiedzi następnym razem.

Comments (26) to “Mama, jak będę duży zostanę kombojem!”

  1. Obecnie więc wszyscy kowboje w grobach pękają z dumy. :)

  2. Pasterz czy pastuch? Przecież to to samo, ale: Pan moim pasterzem, zaś ojciec Rydzyk to bardziej pastuch – już widać różnicę….
    Pas na dwa colty nosiłem, a jakże, zwalczałem zło w mieście i byłem najszybszy. Najlepszy dowód, że piszę teraz….
    Pozdrawiam

  3. Kowboje to byli bardzo porządni ludzie. Praca była ciężka, a oni ją dzielnie wykonywali.
    Dopiero później westerny i wyssane z brudnego palucha powieści Karola Maya sprawiły, że kowboj stał się awanturnikiem.

  4. Zeen – Ja też często sam odpowiadam sobie na pytania ;) No i pastuch może być też elektryczny… No i witam na blogu!
    PMK – May to akurat o kowbojach mniej pochlebnie pisał – ale faktycznie ciekawe, że w westernach ci “komboje” to takie lekkoduchy co z miasta do miasta, a w każdym mieście burdelik… Jakby wsteczna propaganda sukcesu

  5. W westernach kowboje to byli w zasadzie wszyscy, którzy jeździli na koniach i w kapeluszach :) I ja dopiero czytając Winnetou dowiedziałem się, że to o pastucha chodzi, a porządny zdobywca Dzikiego Zachodu nazywa się westman :)

  6. Z całym szacunkiem dla elektryczności ;)
    Jeszcze nic nie pisałem? Ale czytam!
    Dzięki i pozdrawiam również.

  7. Cześć wszystkim!
    Kowboje to jest mit. Walka z nim i próba uzasadniania realistyczno – historycznego jest bez sensu. Ale ja tam jakiś dawny dobry western z szybkimi jak błyskawica kowbojami z przyjemnością obejrzę. Co mi tam prawda, ja wolę “Siedmiu Wspaniałych”.

  8. Cześć Torlin,
    E tam, czemu bez sensu? Przecież nikt nie chce zakazywać pisania/kręcenia/czytania/oglądania westernów. Sam lubię od czasu do czasu. Warto chyba jednak wiedzieć, że rzeczywistość wyglądała nieco inaczej. To tak jak z filmami o wikingach w wielkich, rogatych hełmach, śnieżno białymi budynkami w starożytnym Rzymie, lub rycerzami w pełnych zbrojach płytowych okładającymi się pieszo długaśnymi, trzymanymi jedną ręką mieczami. Wszyscy to kochają nawet wiedząc, że to bujda.

  9. Komerski!
    Są reżyserzy, którzy lubują się w pokazywaniu brudnej, odrażającej prawdy w miejsce mitu. Np. Sam Peckinpah. Można pokazać oczywiście prawdę, brudnych, śmierdzących, zacofanych bezmózgowców, wiecznie pijanych i zabijających się bez powodu, śpiących w tych samych ubraniach i butach, w których są cały dzień, dla których jedyną zabawą jest wódka i burdel – tylko po co?
    Komerski – powtórzę Ci – ja wolę mit.

  10. A ja Winnetou :D

  11. A kto czytał Tecumseha?

  12. Szczerze Ci powiem, ale wiedziałem bardzo mało na temat Tecumseha. Przeczytałem z wypiekami na twarzy: http://pl.wikipedia.org/wiki/Tecumseh

  13. Torlin: To była taka książka – a właściwie cztery: Tecumseh, Czerwonoskóry Generał, Płonąca Preria i Śladami Tecumseha, polskiego autora Longina Jana Okonia, z polskim głównym bohaterem (Jan Kos mu było). Zaczytywałem się tymi książkami do upadłego. Winnetou przy tym, to pryszcz :)

  14. jasne ze czytalem, szczegolnie czerwonoskory general mi sie podobal ^^(jako tom ;) )

  15. Napoleon: Bo Czerwonoskóry Generał był tym dla serii czym Imperium Kontratakuje dla Gwiezdnych Wojen :)
    P.S. Witam u siebie – ta moderacja już Cię nie będzie męczyć

  16. Precz z generałami! Niech zyje Winnetou!! :lol: gadajta co chceta, Winnetou jest najlepszy i basta. Zwłaszcza że tego Tecumseha nie czytałem :)

  17. Winnetou chodził na pasku białych i był zdrajcą swojej rasy. Równie dobrze mógłbyś uznać Piętaszka za lepszego od Malcolma X :)

  18. OOOOOOOOOO Komerski, Ty mi nie obrażaj Winnetou, bo jak się wnerwię to nie wiem, co będzie… :D

  19. W obawie o skalp milknę niczym sowa o świcie! Howgh! :)

  20. Nie dość, że pogrubiony, to bez skalpu, hi, hi, Komerski: jasne, że milcz!
    A na Hoko trzeba uważać, groźna bestia, jego Firefox strzyże bezprzewodowo….

  21. to sprobujcie cos powiedziec na pana blooma to dopiero sie hoko wnerwi :D

  22. Napoleonie!
    Ja na przykład się do swojego skalpu przyzwyczaiłem.

  23. Spoko, Bloom nalezy do kategorii ludzi, których żadne inwektywy nie imają się z samej zasady :) Bloom sam się obroni…

  24. Ja tam wolałem Ród Rodrigandów.

    A w ogóle to Winnetou mógłby Beleg’owi rzemyki u sandałów zawiązywać. O! :D

  25. Nie boję się o skalp. Mam brodę. ;)

  26. Dru’!
    A Ty nie zapomniałeś przypadkiem, że masz własny blog? Zabłądziłeś?

Post a Comment
*Required
*Required (Never published)