Toast

Anglosasom, podobnie jak nam zdarza się wznosić toasty (toast). Czynność to przyjemna i sprzyjająca towarzyskiemu spełnianiu się na rozmaitych uroczystościach mniejszego lub większego kalibru i z naszego – językowego – punktu widzenia ciekawa.

Nas słowo to niespecjalnie dziwi. Ludzi posługujących się angielskim na co dzień  może zastanawiać o wiele bardziej. Pierwotnym bowiem znaczeniem słowa toast jest w angielszczyźnie czasownikowe znaczenie przypiekać, przypalać, które do angielszczyzny dostało się ze starofrancuskiego toster, a ostatecznie pochodzi z łacińskiego torrere - wysuszyć, spiec (od którego nota bene wywodzi się też polski teren i angielski terrain). Ten czasownik (toast) notujemy w angielskim od 1398 roku, a pochodzący od niego rzeczownik toast, czyli nasz swojski tost - podgrzana, spieczona kromka chleba, grzanka – znana jest Anglikom od 1430.

Nic więc dziwnego, że ich może to dziwić bardziej niż Polaków. Anglosas mówiący, dajmy na to “I’d like to propose a toast to Mrs. Vine” mówi przecież dosłownie “Chciałbym zaproponować przypieczone dla pani Vine.”

Skąd więc wzięło się to przesunięcie znaczenia?

Joseph Addison (1 maja 167217 czerwca 1719), angielski pisarz i polityk,  w swojej gazecie The Tatter (Papla, Plotkarz) opisał w 1708 historyjkę o kobiecie, gwieździe ówczesnej socjety, która tak rozpalała męskie zmysły, iż ciężko było oprzeć się potrzebie wypicia jej zdrowia, gdy robili to inni. Otóż  pech spotkał kiedyś pewnego abstynenta, przy którym wzniesiono kielichy wina za pomyślność owej damy. Chcąc uniknąć niezręcznej sytuacji, młodzieniec wskoczył na stół i przysiągł, że choć nie lubi alkoholu, to chętnie dopełni rytuału jedząc tosta.   To właśnie ta sytuacja miała spowodować, że samą czynność, jak i osobę, której zdrowie pijemy (to zresztą jest pierwotne znaczenie słowa) po angielsku nazywamy toastem (a toast).

Czy opisana przez Addisona sytuacja miała rzeczywiście miejsce oczywiście nie wiemy (tym bardziej, że do The Tatler pisywali ludzie w rodzaju Jonathana Swifta czyli osobnicy o niepośledniej fantazji) wiadomo jednak (i to jest drugi trop wskazywany przez etymologów) że w interesującym nas okresie do wina podawano grzanki aromatyzowane korzennymi przyprawami, które maczano dla smaku w kielichach. Tak, jak grzanka przydawała smaku winu, tak kobieta, której zdrowie pito, miała przydawać swą osobą smaku uroczystości.

Comments (11) to “Toast”

  1. Noooo… :D jako zadeklarowanemu abstynentowi bardzo mi się ten wpis podoba. Co prawda za tostami tez nie przepadam, ale przecież i co innego można by na taką okazję przekąsić. Miodu na przykład; albo torbę czekoladek…

  2. Taaa… Byłem wczoraj na weselu i tam “wcinaliśmy grzanki” aż miło! Oczywiście za zdrowie Młodej Pary!

  3. Ramzel: i już o 12:05 możesz pisać? Chłop na schwał! :)

  4. Bo to pewnie były grzanki bezalkoholowe…

  5. I ów gość dla kobiety, która tak bardzo mu się podobała nie mógł łyknąć kieliszka wina tylko skakał po stołach i zjadał tosty?
    Interesujący sposób zwrócenia na siebie uwagi. :)
    Obstawiam opcję nr 2.

  6. Panie Dru’ – otóż kiedyś ludzie mieli honor i jak się uparli, że nie piją, to im nawet spódniczka w tym postanowieniu przeszkodzić nie mogła :)

  7. Wierzyć się nie chce. Że mieli honor i jak nie pili to nie pili – zgoda. I dziś się takie przypadki zdarzają. Ale żeby zjadanie tostów na stole było godniejszym honoru zachowaniem niż złamanie (raz, raz jedyny) swojego postanowienia, albo po prostu niewypicie wcale, to już dla mnie jest sprawa podejrzana. :)

  8. Melduję swój powrót z niebytu komputerowego. Syn się nade mną i komputerem zlitował i mi go naprawił i unowocześnił.

  9. komerski –> pisałem na leżąco i jedną ręką. Poza tym, sądząc po długości mojego poprzedniego komentarza, szybko moje szare komórki (jeszcze jakieś mam?) się zmęczyły… ;)

  10. Ha, zaprawdę ciekawy wpis :) Historia godna do opowiedzenia w pubie znajomym ;)

  11. Teloch: Ewentualnie na nudnym zjeździe rodzinnym… :) w ramach ostatniej deski ratunku :)

Post a Comment
*Required
*Required (Never published)