Ośle uszy filozofa

Król Anglii Edward I ledwie zdążył wrócić z krucjaty. Mniej więcej wtedy zakonnik nazwiskiem Eliasz Duns przygarnął swego bratanka – Johna i zapewnił mu wikt i opierunek we franciszkańskim klasztorze w szkockim Dumfries. Chłopiec okazał się niezwykle zdolny i w 1280 roku wstąpił do zakonu, a 17 marca 1291 otrzymał w Northampton święcenia kapłańskie. W późniejszych czasach studiował w Paryżu u samego Gonsalvusa Hiszpana – generała braci mniejszych, słynnego scholastyka znanego m.in. z płomiennej dysputy z Mistrzem Eckhartem. Wykształcony John sam wykładał teologię w Paryżu, Oksfordzie i Kolonii.

Dzisiaj nieprzeciętnie uzdolniony młodzieniec znany jest nam jako  błogosławiony Jan Duns Szkot (łac. Duns Scotus, ang. John Duns Scotus/Duns the Scot) ( ur. ok. 1266 w Duns – zm. 8 listopada 1308 w Kolonii.) znany także jako Doktor Subtelny (łac. Doctor Subtilis) z powodu niezwykle złożonej natury swej myśli i rozmaitości kategorii filozoficznych, którymi zwykł się posługiwać.  Świetnym przykładem może tu być haecceitas (takość) – jedna z cech bytu. Mimo, że udało mu się stworzyć dość silną szkołę filozoficzną a jego dokonania na niektórych polach były rzeczywiście znaczne (Szkot był jednym z ważniejszych logików swoich czasów) to w XVI stuleciu jego nauki poddane zostały ostrej krytyce – głównie ze strony humanistów – i stały się synonimem scholastycznego “rozdzielania włosa na czworo”, “roztrząsania abstrakcyjnych problemów” itd. itp.

Dlaczego jednak tym jegomościem się zajmujemy? Otóż w związku  z atakami na skomplikowane figury myślowe Jana pojawiło się w języku angielskim (ok. 1527 roku) słowo dunce - oznaczające początkowo konserwatywnego scholastyka, a potem po prostu niezbyt lotnego, niereformowalnego ucznia – matołka. To jeszcze nie wszystko. Powiada się, że Duns Szkot, zafascynowany legendami o pełnych wiedzy magach, nakłaniał swych uczniów do noszenia wysokich, spiczastych czapek, których kształt miał sprawiać, że mądrość spłynie im do głów. Czy ta opowieść jest prawdziwa nie wiadomo – pewnym jest natomiast, że owe czapki – zwane dunce caps – z narysowanym na nich wielkim “D” nakładało się w angielskich szkołach niemądrym uczniom za karę. Jest to dokładny odpowiednik wschodnioeuropejskich oślich uszu i tak właśnie należy tłumaczyć termin dunce cap.  W literaturze dunce cap pojawiła się w 1840 w powieści Karola Dickensa “Magazyn osobliwości”.

W sztuce Johna Forda i Thomasa Dekkera z 1624 roku pt. The Sun’s Darling (Ulubieniec Słońca) pojawia się też termin dunce table – ławka, dla leniwych uczniów, czyli po prostu nasza, swojska ośla ławka.

Tak więc nikt już nie chce być dunce,  a sam teolog spoczywa niczego nieświadomy w kościele franciszkańskim w Kolonii, pod płytą z napisem Scotia me genuit. Anglia me suscepit. Gallia me docuit. Colonia me tenet (“Szkocja mnie zrodziła, Anglia mnie przygarnęła, wykształciła mnie Francja, strzeże mnie Kolonia”)

Jak to drzewiej z bułką było

Znamy chyba wszyscy (i pewnie w jakiejś części lubimy) bułki grahamki. Niektórzy też pewnie słyszeli o rodzaju chleba, który nazywa się graham. Podobne nazwy istnieją też w języku angielskim – jest graham bread (chleb graham) są graham crackers (krakersy z razowej mąki pszennej) i wreszcie jest też graham flour (razowa mąka pszenna, mąka graham) Czy jednak wiemy skąd się wzięła ich nazwa?

Otóż wszystkie powyższe nazwy pochodzą od nazwiska jednego człowieka. Sylwester Graham (5 lipca 1794 roku11 września 1851). Był on od 1826 prezbiteriańskim pastorem, a co dla nas ważniejsze jednym z pierwszych w Ameryce zwolenników zmiany stylu żywienia. Nie robił tego jednak wyłącznie z powodów zdrowotnych, a w każdym razie nie chodziło mu jedynie o zdrowe fizyczne. Otóż pan Graham był wielkim piewcą wstrzemięźliwości obyczajowej i fizycznej. Proponowana przez niego dieta pozbawiona była mięsa, mleka, tłuszczu zwierzęcego i tym podobnych. Pożywienie pochodzące ze zwierząt wielebny Graham odrzucał, jako wzmagające pożądliwość płciową i w efekcie prowadzące do częstej masturbacji, która wedle niego powodowała ślepotę i szaleństwo. O powodowanie zmącenia zmysłów pastor oskarżał także keczup i musztardę. Poza wegetariańską dietą Graham zalecał swym wyznawcom (nazywanym wówczas grahamitami) częste kąpiele i abstynencję.  Wszystkie te poświęcenia miały doprowadzić do uzyskania czystszego ciała i umysłu. Gdzie tu chleb, mąka i bułki?

Otóż w roku 1829 pastor Graham wynalazł chleb z nieoczyszczonej mąki pszennej i pozbawiony takich popularnych w tamtych czasach dodatków jak chlor i ałun.  Chleb wielebnego był oczywiście ciemniejszy niż tradycyjne białe chleb, które w epoce rewolucji przemysłowej stały się wyznacznikiem pozycji społecznej zjadaczy. Im bielszy chleb tym bardziej spożywający go członkowie rosnącej w siłę klasy średniej czuli się dalsi od wieśniaków pałaszujących tradycyjne, ciemne pieczywo. Graham potępił te niecne praktyki odmawiając sztucznie bielonemu chlebowi wszelkich wartości odżywczych. Biorąc pod uwagę, że dietetycy mówią podobne rzeczy do dziś a ałun i chlor są dziś uznanymi toksynami nie można wielebnemu odmówić pewnej racji. Po raz pierwsz przepis na chleb graham opublikowano w The New Hydropathic Cookbook (Nowa hydropatyczna książka kucharska) w Nowym Jorku w 1855 roku

Poza kalumniami na alkohol, mięso i mleko Graham zalecał także powstrzymywanie się od jakichkolwiek uciech fizycznych, w związku z czym dieta grahamitów była dość mdła i pozbawiona smaku. Jednym z ich niewielu łakoci stały się więc graham crackers – “herbatniczki” te za niemal jedyny składnik miały sławetną mąkę grahama – dzisiaj pozostają w Ameryce bardzo popularnym produktem, choć teraz nie są już tak “zdrowe” – dodaje się do nich bowiem oczyszczoną mąkę i znacznie więcej cukru i miodu.

Ruch grahamitów był szczególnie popularny w latach 1860-1880, lecz po śmierci mentora wielu wyznawców utraciło wiarę i odwróciło się od jego zaleceń.  Cały czas zresztą grahamici poddani byli ostrym atakom prasy i opinii publicznej z powodu swej neofickiej bigoterii. W 1837 roku pastor Graham miał kłopoty z wystąpieniem w Bostonie, w którym miejscowi piekarze i rzeźnicy grozili rozruchami a może i uszkodzeniami ciała. Powiada się także, że podczas płomiennych przemów pastora, który barwnie opisywał całą ohydę aktów seksualnych i zgubny wpływ noszenia ciasnych gorsetów mdlały damy.

Jednym z ludzi, na których poglądy dietetyczne wielebnego Grahama wywarły silny wpływ był niejaki dr John Harvey Kellog, który wraz ze swym bratem Willem Keithem Kellogiem założył istniejącą do dziś firmę. Bracia Kellog znani są także jako wynalazcy (14 kwietnia 1894) innego produktu spożywczego zgodnego z zaleceniami pastora Grahama – płatków kukurydzianych. Całą kulturę amerykańską zaraził natomiast wielebny obyczajem częstych ablucji – do dziś Amerykanie pozostają jednymi z najczęściej myjących się narodów świata.

Dmuchawce, latawce, zęby…

Już zdaje się przekwitły. Piękne żółte plamy na zielonej sukience maja – potem raj dla dzieciaków, które uwielbiają patrzeć na spływające powoli na ziemi “spadochrony”.

Mniszek lekarski, dmuchawiec, mlecz- po angielsku dandelion. I tylko dandelion - no prawie tylko, ale o tym za chwilę.

Słowo dandelion oznacza zęby lwa. Do średnioangielskiego (formy jęz. ang. używanej między XI a połową XV w. ) dostał się ze starofrancuskiej formy dentdelion (dziś nad Sekwaną nazywa się to podobnie: dent-de-lion), która z kolei swe bezpośrednie źródło ma w średniowiecznej łacińskiej nazwie dens leonis.

Pierwsze pisemne wystąpienie słowa notuje się w traktacie o ziołach z roku 1373. Z całą pewnością jednk mieszkańcy Wysp posługiwali się nim już wcześniej. W indeksie honorowych obywateli miasta York z roku 1363 pojawia się pozycja: Willelmus Dawndelyon, coseour. Jak widać pisownia wyrazu jest nieco inna od tej, którą podałem wyżej – pamiętajmy jednak, że angielska ortografia przez długi czas była sprawą mocno umowną (do dzisiaj zachowało się np. aż sześć różnie pisanych, odręcznych wersji podpisów Szekspira). Dziwne słówko po przecinku – coseour - to ówczesny termin oznaczający “handlarza końmi”. Pochodził z łacińskiego cocio - “pośrednik” i do angielszczyzny trafił przez włoskie cozzone, najprawdopodobniej dlatego, że konie do Anglii sprowadzali głównie Lombardczycy.

Czy Anglicy zwariowali, że tak delikatnemu kwiatkowi nadali tak groźną nazwę? Cóż… zachowajmy milczenie w tej kwestii. Nazwa pochodzi jednak od ostro wciętych, zębatych listków rośliny. I Anglosasi nie są osamotnieni. Norwegowie mówią Loevetann, Niemcy – Löwenzahn, Włosi - dente di leone, Hiszpanie – diente de leon. Nikt nie dmucha, jak Polacy – wszyscy zębią. Jedynie Węgrzy (bratanki wszak) nazywają ten kwiat kutyatejpsie mleko, co jako tako informuje o podobnych intuicjach, co w naszym mleczu.

W kilku językach istnieje też inna, nieco bardziej przyziemna nazwa – Francuzi mówią na mlecz pissenlit - w luźnym tłumaczeniu nocny popuszczacz, co ma swe źródła w moczopędnych właściwościach mleczy. Istnieje też angielskie ludowe określenie pissabed - co znaczy mniej więcej to samo, oraz włoskie piscialetto. Nota bene w Kanadzie do dziś mniszek lekarski jest zarejestrowany jako lek na pobudzenie diurezy.

To, na co my mówimy dmuchawiec – Anglicy nazywają dandelion clockdmuchawcowy zegarek. Ta z kolei nazwa pochodzi od przesądu według którego ilość oddechów potrzebnych do zdmuchnięcia wszystkich nasion dmuchawca równa się aktualnej godzinie.

Czy to prawda? Nie wiem – prawdą jest natomiast, że dmuchawce są znakomitym barometrem – jeśli zanosi się na deszcz nie znajdziemy na trawniku ani jednej rozwiniętej puszystej kuleczki…

Kanapka z piekła rodem

W poprzednim poście pisałem o “wątpliwych” kanapkach rodem z Ameryki. Dziś kilka słów o ich starej, dobrej, europejskiej odmianie.

Sandwich - słowo to pochodzi bez wątpienia od nazwiska Johna Montagu, Czwartego Earla Sandwich (3 listopada 1718 – 30 kwietnia 1792). Sandwich był znaczącą osobistością swoich czasów. Między innymi był (dwukrotnie) Pierwszym Lordem Admiralicji (1748 – 1751 i 1771 – 1782) i jednym z bardziej liczących się sekretarzy stanu (od 1770), a także (od 1768) pełnił funkcję Naczelnego Poczmistrza (Postmaster General), która równała się mniej więcej szefowi angielskiej poczty królewskiej.

Samo słowo sandwich (a raczej Sandwich) pierwotnie było jedynie nazwą miasta. Wywodzi się ono ze staroangielskiego Sandwic i oznacza dosłownie “piaszczyste miejsce”, “piaszczyste miasteczko”. Sand- to rzecz jasna piasek, a -wic trafiło do angielszczyzny jako zapożyczenie z łacińskiego vicus (wieś, zagroda chłopska). Pierwsza wzmianka o tym miejscu pochodzi z roku 640.

Sam tytuł Earl of Sandwich nie ma jednak zbyt dużego związku z mieściną. Pierwszy Earl Sandwich – Edward Montagu zamierzał początkowo przyjąć tytuł Earl of Portsmouth, lecz zmienił decyzję, chcąc uhonorować mieścinę, w pobliżu której stanęła dowodzona przezeń flota statków, na których wrócił do Anglii z francuskiego wygnania Karol II Stuart zapoczątkowując angielski okres restauracji monarchii po okresie rządów Olivera Cromwella.

Wróćmy jednak do kanapek. Otóż John Montagu (Sandwich) nie był wzorem cnót i moralności. Jedną z jego ulubionych rozrywek był hazard, karty w szczególności.

Pewnej londyńskiej nocy w 1762 roku Sandwich oddawał się swojej pasji szczególnie zawzięcie. Natura ma jednak swoje prawa i arystokrata poczuł przy którymś rozdaniu drążący trzewia głód. Nie po to jednak ludzie rodzą się arystokratami, żeby z byle powodu przerywać rozgrywkę. Montagu wezwał służącego i kazał mu przynieść kawałek zimnego mięsiwa. Ktoś jednak – być może on sam, być może kolega od stolika – zauważył, że jedząc mięso rękami, ubrudzi karty. Earl Sandwich kazał więc słudze wsunąć mięso pomiędzy dwie pajdy chleba. I tak narodziła się kanapka - to znacz sandwich.

Być może świat nie poznałby tego pożytecznego wynalazku, gdyby Anglicy z większym zaufaniem podchodzili do widelców. Te miały jednak wybitnie pod górkę. Trafiły do Anglii w roku 1611 na kartach książki Thomasa Coryata pt Coryat’s Crudities Hastily gobbled up in Five Months Travels in France, Savoy, Italy, &c. (“Rubaszne uciechy Coryata zaznane w pośpiechu w trakcie pięciu miesięcy jego peregrynacji po Francji, Sabaudii, Italii i in.“). Przez długi czas jednak stosowanie ich uznawano za wyraz “włoskiej ekstrawagancji” a samego Coryata nazywano nawet Furcifer (niosący widelec)- w nawiązaniu do słowa Lucifer. Sprawą zajmowali się nawet autorzy kościelni, którzy pisali, że Bóg obdarzył człowieka naturalnym widelcem – dłońmi. W XVIII wieku widelce były już w miarę popularne, ale Montagu akurat najwyraźniej nie uległ jeszcze obcej modzie.

Hazard nie był jedynym występkiem Sandwicha. Jako Lord Admiralicji cechował się wyjątkową niekompetencją i skłonnością do korupcji. Niektórzy powiadają, że to on przyczynił się walnie do sukcesu rewolucji amerykańskiej – kierowana przezeń flota nie dała sobie rady z rebeliantami zza oceanu.

Montagu był też członkiem satanistycznego stowarzyszenia o nazwie The Friars of St. Francis of Wycombe (Braciszkowie od św. Franciszka z Wycombe) znanego także jako The Hell Fire Club (Klub ognia piekielnego). Członkowie tego klubu odprawiali czarne msze, czytywali łacińską pornografię, upijali się i sprowadzali prostytutki (z naciskiem na dwie ostatnie czynności) Sam Sandwich często wychwalał się, że jego prawdziwą specjalnością było uwodzenie dziewic, ponieważ pociągało go samo w sobie brukanie niewinności. Mówiono o nim, że jest fałszywy jak małpa i zbereźny niczym cap. Ktoś nazwał go też najmniej lubianym człowiekiem w Anglii. Na domiar złego był zagorzałym antydemokratą. Gardził ludem i torpedował wysiłki wszystkich, którzy próbowali ulżyć doli “prostaków”.

Ale kanapki są – w odróżnieniu od swego patrona – dobre

P.S. Montagu miał też pewne zasługi. M. in finansował i wspierał żeglarz i odkrywcę Jamesa Cooka, który z wdzięczności odkryte przez siebie wyspy nazwał Sandwich Islands. Dziś noszą bardziej swojską nazwę – Hawaje.

Kanapka (?)

Marzenie dzieci, narodowe danie USA, zgroza dietetyków – hamburger. Bułka z kotletem z mielonego mięsa – w przypadku tego słowa etymologia nie jest zbyt tajemnicza – nazwa hamburger pochodzi od niemieckiego miasta Hamburg i oznacza mieszkańca Hamburga (albo po prostu “coś hamburskiego”). W podobny sposób powstało zresztą kilka innych nazw: Frankfurter - rodzaj cienkiej parówki, Berliner - niemiecki pączek i Thüringer, czyli inaczej Bratwurst - niemiecki gatunek białej kiełbasy.

Czym był oryginalny hamburski hamburger? Źródła podają trzy możliwości:

  • bułka (Rundstueck warm) z pieczoną wieprzowiną
  • bułki (ale inne – bardziej przypominające nasze kajzerki (broetchen) z kawałkami mięsa
  • i wreszcie “teoria arabska”

Ta ostatnia głosi, iż w Średniowieczu, gdy Hamburg był istotnym węzłem na szlakach handlowych wiodących z krajów arabskich do Europy, kupcy w turbanach, pomiędzy innymi dobrami, przywieźli ze sobą zwyczaj jedzenia potrawy zwanej kibbeh. Kibbeh to surowe lub smażone mielone mięso jagnięce, z dodatkiem przypraw – dziś bardzo przypominają kotlety mielone. Niemcy zmodyfikowali przepis i zamiast trudniej dostępnej jagnięciny stosowali mięso wieprzowe lub wołowe, które podawali w bułce lub chlebie.

Po kilkuset latach potrawa ta, na statkach emigrantów trafiła do Ameryki. Pierwszy przepis pojawia się w amerykańskich książkach kucharskich w 1891. Sam kotlet z mielonej wołowiny nazywano wtedy Hamburger steak, a gdy steak ten umieszczano między dwoma kawałkami chleba lub w bułce zwano go Hamburger sandwich.

W niechętnych Niemcom czasach pierwszej wojny światowej na jakiś czas zaprzestano stosowania nazwy hamburger – na te “kanapki” mówiono wtedy Salisbury steaks. Prawdziwy salisbury steak został jednak “wynaleziony” przez angielskiego lekarza Jamesa H. Salisbury’ego i był to po prostu dobrze wysmażony placek z mielonego mięsa. Dziś natomiast w skład salisbury steak wchodzi jeszcze jajko, tarta bułka i podaje się go zazwyczaj z sosem (żadnych bułek!)

Cienkie, szybko smażone hamburgery nazywane są w Stanach niekiedy minute steaks.

Innym słowem, z jakim możemy spotkać się w Ameryce a oznaczającym ten specyficzny rodzaj kotleta jest patty.

Ciekawe jest także i to, że współcześnie można naszą ulubioną potrawę nazywać po prostu burger, a nawet dodawać do niej inne przedrostki takie jak cheese- czy fish-

Zawsze mnie też dziwiło, z jakiego powodu McDonald’s upiera się, by nazywać w Polsce swoje sztandarowe produkty kanapkami. Mój słownik podaje, że kanapka to kromka pieczywa z masłem, serem, wędliną itp. podczas gdy hamburger to niepanierowany, płaski kotlet z mielonego mięsa wołowego; też: okrągła bułka z tym kotletem Do pierwszej z tych definicji można mieć co prawda drobne zastrzeżenia – kanapka wg mnie jest zawsze zimna i nie zawsze stanowi ją tylko jedna kromka pieczywa – niemniej jak myślę “kanapka“, to widzę zupełnie co innego niż gdy myślę “hamburger“.

Mam wrażenie, że szacowni hamburscy kupcy przewróciliby się w grobach…