Chuliganeria
Sunday, May 27, 2007
Jakby to pewnie powiedzieli panowie z Monty Pythona (w przekładzie nieodżałowanego Beksińskiego) dziś na warsztat bierzemy bardzo dobre, drewniane słowo. Chuligan, czy raczej hooligan. W obu językach słowo oznacza mniej więcej to samo, z tym że w angielskim o wiele silniejszy jest “stadionowy” wydźwięk tego słowa z czego zresztą nasi bardziej zaangażowani “kibice” świetnie zdają sobie sprawę wypisując gdzie popadnie hasła typu ” x hooligans” gdzie x jest nazwą odpowiedniej drużyny naszej cudo ekstraklasy.
Ad rem jednak jak mawiał poeta – etymologia słowa hooligan jest bardzo niejasna, co oczywiście nie przeszkadza fachowcom w jej rozjaśnianiu. Najwięcej poszlak prowadzi nas do irlandzkiej rodziny o nazwisku… i tu zaczynają się kłopoty. Wedle niektórych źródeł brzmiało ono Houlihan według innych wprost Hooligan. Państwo Houlihan/Hooligan wsławić się mieli tym, że za nic nie chcieli poddać się represyjnemu charakterowi systemu społecznego i podkreślali swą indywidualność i silny charakter właśnie chuliganiąc. Ich protest miał być na tyle silny, że ich nazwiskiem posługiwano się w popularnych musichallowych piosenkach (np. Mrs Hooligan’s Christmas Cake – “Świąteczne ciasto pani Hooligan”) , z których już prostą drogą weszło do języka.
Pewne jest to, że po raz pierwszy w dziejach słówko pojawia się oficjalnie w gazecie Daily News datowanej na 26 lipca 1898. Dziennikarz donosił : It is no wonder that Hooligan gangs are bred in these vile byways (Nie może nas zatem dziwić, że te podejrzane zaułki stanowią wylęgarnię band chuliganów.)
Kilka tygodni później, dokładnie 22 sierpnia, Daily Graphic zamieściło ostrzeżenie przed: the avalanche of brutality which, under the name of “Hooliganism” – has cast such a dire slur on the social records of South London (lawiną brutalności, która pod nazwą “chuligaństwa” – tak bardzo uwłacza obywatelom południowego Londynu)
Po tych publikacjach droga do międzynarodowej sławy stała już przed naszym słowem otworem. Krótkie, pełne znaczenia – idealne dla prasy. Wróćmy jednak do państwa Hooligan. Czy istnieli naprawdę?
Tu najmocniejszych poszlak dostarcza nam autor nazwiskiem Clarence Rook. Napisał był on wydaną w 1899 roku książkę zatytułowaną Hooligan Nights. (“Noce Hooligana”) Wedle niego słowo hooligan pochodzi bezpośrednio od niejakiego Patricka Hooligana, rzezimieszka, łachudry i kieszonkowca. Rook utrzymuje, iż Patrick mieszkał w Borough - w południowo-wschodnim Londynie. Poza rozbijaniem głów przechodniów zatrudniał się wraz z kumplami przesiadywaniem w nieistniejącym już pubie The Lamb and Flag (“Pod jagnięciem i flagą”) znajdującym się przy Borough High Street. Działo się to podobno gdzieś pomiędzy 1850 a 1870 rokiem.
Smutny koniec Patricka nadszedł, kiedy przy okazji jednej z burd zabił policjanta, za co osadzono go w więzieniu dla dłużników, w Marchalsea - miejscu świetnie znanym czytelnikom Dickensa. Jak brzmiał wyrok? Dożywocie. Tak się też stało.
Bez względu na to czy powyższe jest prawdą, czy też nie, słowem hooligan posługiwał się w 1904 roku Conan Doyle piszący przygody Sherlocka Holmesa, a w 1909 H.G Wells w powieści Tono-Bungay.
Gwoli sprawiedliwości należy wspomnieć o dwu innych teoriach – według niektórych słowo hooligan wywodzi się z niewłaściwego zapisu wyrażenia “Hooley’s gang” (banda Hooleya) mityczny Hooley miał być przywódcą gangu z Islington (to także w Londynie). Trzecia wersja głosi, iż tak naprawdę chodzi tu o irlandzkie słowo hooley, oznaczające “dziką, wymykającą się spod kontroli imprezę.”
Słowo słowem, ale od chuliganów lepiej trzymajmy się z daleka.