OK? OK!

Wszyscy je znamy. Większość z nas go używa. Niewielu jednak wie skąd OK wzięło się na świecie.
Słowo to – a może “dwa te słowa” – notowane jest od 1839 roku. To najpopularniejszy “ostatni Mohikanin” angielskiego – ostatni pozostający przy życiu reprezentant ówczesnego nowojorskiego i bostońskiego slangu, w którym oznaczało – tak jak i teraz – “Wszystko w porządku” (all correct – zapisywane wtedy często jako “oll korrect”) W slangu tym istniało zresztą wiele podobnych skrótowców jak np. przeciwny OK w znaczeniu skrót K.G – “no go” zapisywany “Know go”.

Po raz pierwszy drukiem OK pojawiło się najprawdopodobniej w gazecie Boston Morning Post 23 marca 1839

OK zyskało większą popularność w 1840 roku jako nazwa klubu wyborczego Demokratów, wpierających prezydenta USA Martina van Burena, którego przydomek brzmiał “Old Kinderhook”. Van Buren urodził się pod Nowym Jorkiem w wiosce Kinderhook. Sam klub nazywał się po prostu O.K. Club.

Prezydent zaginął w mrokach dziejów; słówko – a może dwa słówka – przetrwały.

W swym zwykłym zastosowaniu trafiło do szerszego użycia w 1841 roku – jako czasownik w 1888.

Inny prezydent – Woodrow Wilson – zapisywał je w 1919 roku jako “okeh“. Wzięło się to z założenia, że OK pochodzi od indiańskiego “okeh” – oznaczającego “tak właśnie jest”. Pisownię tę wyparła jednak szybko, bo już do 1929 roku, inna – “okay

Niemniej wydaje się, że teraz przeważającą formą zapisu, być może pod wpływem internetu i SMS-ów stało się proste OK.

Comments (4) to “OK? OK!”

  1. Krótko mówiąc, niewiele brakowało, a zamiast okey mówilibyśmy howgh! W sumie do wymówienia byłoby to nawet prostsze, tylko jakiś skrót byłby konieczny – np. hoh :D .
    A przez te sms-y to to w polskim języku w ogóle z połowę słów trzeba będzie skrócić…

  2. To chyba w porzo? :) Zresztą można by skrócić nawet do ho jakby komuś się limit znaków wyczerpał. Mógłbym wtedy u Ciebie na blogu oceniać wpisy np tak: “ho post Hoko, na ra!”
    Fajna ta polszczyzna:)

  3. Skrócanie, skrócaniem, ale i sam repertuar słów się niestety zawęża. Pozostają w użyiu okreslenia pojedyncze i nabardziej “umasowione”, a rzadsze synonimy powolutku odchodzą do historii. I robi się monotonnie. Oczywiście pojawiają się nowości wymuszone rozwojem technologicznym, ale to juz rzecz osobna.
    Gdzież dzisiaj zdania takie jak u Boya choćby… zwłaszcza gdy tłumaczy Prousta… :)

  4. Ja trochę ironizowałem oczywiście, ale to, o czym piszesz to nie wina SMS-ów i Internetu. Zwłaszcza nie Internetu, bo już dawno minęły czasy, kiedy łącza były na tyle powolne, że i w sieci trzeba było skracać.
    Ja sobie myślę, że to głównie kwestia tego, że ludzie coraz mniej czytają. Im mniej czytasz – tym mniej znasz słów. i to zaczęło się na dużo przed SMS-ami i Siecią. Telewizja doprowadziła do tego o wiele wcześniej – nowe technologie tylko wyciągnęły na powierzchnię.
    Po drugie – jest jeszcze kilka pięknie piszących osób, a za czasów Boya też nie wszyscy pisali jak on. Być może – biorąc pod uwagę zmiany w liczebności populacji – stosunek “ładnie piszących” do “brzydali i skrótowników” jest podobny jak wtedy…

Post a Comment
*Required
*Required (Never published)