Jak ładnie kląć po polsku? – wpis od lat 18
Czytając jakiś czas temu wpis na blogu Jerzego Sosnowskiego uderzyło mnie coś, co gdzieś już od dawna mnie drażniło.
“ – W jaki pieprzony sposób? ? spytał szorstko. ” *
Nie wiem. Może wychowywałem się wśród ludzi, który mieli po prostu inną tradycje przeklinania niż kolega, który przekładał ten fragment. Pewnie wychowywałem się też wśród ludzi, którzy klęli inaczej niż wielu innych tłumaczy. Oni bowiem – najwyraźniej – wychowywali się wśród ludzi, którzy klęli po angielsku, tyle że przez kalkę.
Ja wiem, że “fucking” znaczy “pieprzony“. Wiem, że Anglosasi wtłaczają to słowo gdzie popadnie. Zdarza się im je wtłaczać zupełnie dosłownie – na mocy zjawiska zwanego Expletive infixation tworzą sobie słówka typu “un-fuckin-believable“ ale – tak samo jak nie powiemy po polsku “nie pieprzony do wiary” nie powinniśmy też używać tego słowa jako przecinka.
Smutna prawda jest taka, że Anglosasi mają w porównaniu z nami – Polakami dużo mniejszy wybór przekleństw. Można jednak – z dużą dozą prawdopodobieństwa – założyć, że tym swoim ograniczonym asortymentem słów wyrażają podobnie szeroki zakres przeżyć i emocji co my. My natomiast w roli ‘przecinka’ używamy m.in następujących słów i zwrotów:
- kurwa
- do cholery
- do diabła
- do diaska
… do wyboru do koloru – w zależności od tego KTO klnie, do KOGO się odnosi i O CZYM rozmawiają możemy sobie wybierać:
- Niby, kurwa, jak? ? spytał szorstko.
- W jaki sposób, do cholery? – spytał szorstko.
- Tylko jak, do diabła? – spytał już mniej szorstko niż poprzednio…
Chrońmy polskie wiązanki!
P.S. Dziękuję za natchnienie Pani Malwince.
* – Philip K. Dick: Płyńcie łzy moje, rzekł policjant, tłum. Zbigniew A. Królicki, Poznań 1996, s.112.
Hoko wrote:
Wydaje mi się, że w angielskim w ogóle można wszystko ze wszystkim łączyć – taka jest już natura tego języka (czy może kulturowa konwencja – co w sumie na jedno wychodzi). Po naszemu wiele rzeczy przełożonych wprost brzmi dziwacznie i nieswojo. Chociaż w miarę jak tego typu praktyki będą się upowszechniać, będziemy się przyzwyczajać.
Nie pamiętam dobrze, ale chyba w “Filozofi przyadku” (pierwsze wydanie) Lem pisał coś o przekładzie tych specyficznych wyrażeń – tyle że z francuskiego. I tam wybór mają ponoć znacznie większy niż u nas. Co skutkuje tym, że pewnych myśli nie sposób oddać – bo są albo zbyt dosadne, albo prześlizgują się po powierzchni.
Posted on 24-Feb-07 at 4:04 pm | Permalink
komerski wrote:
Bo tak naprawdę to żadnych myśli nie sposób oddać w innym języku. Tłumaczenie jest zawsze przybliżonym odgadywaniem. W zasadzie to fundamentalnym problemem wszelkich przekładów jest to, że jak Anglik mówi: “I’m hungry” to nie mówi “‘Jestem głodny’ – tyle, źe po angielsku.” On mówi tylko i wyłącznie “I’m hungry”.
Przy przekleństwach widać to po prostu wyraźniej.
Posted on 24-Feb-07 at 7:51 pm | Permalink
malwinka wrote:
żebym ja była tyleż kreatywna co inspirujaca…
co do tłumaczenia, użycie tego “pieprzony” w tłumaczeniu oddaje cos z amerykanskich klimatów (takie trochę tarantinowskie, a trochę rodem z dialogów Kurak-Junior
)
- wydaje mi się, że o to w dobrym tłumaczeniu chodzi, o przeniesienie między innymi ‘klimatów’
pozdrawiam
Posted on 28-Feb-07 at 10:11 pm | Permalink
komerski wrote:
Pani Malwinko – zgoda co do “przenoszenia klimatów”. Tyle, że nie powinno się ich przenosić ze stratą dla własnego języka. Ta postać, która powiedziała “pieprzony” – gdyby mówiła po polsku (a tak przecież jest skoro tłumaczymy) nie powiedziałaby “pieprzony” w odniesieniu do “sposobu”. Nie czepiałbym się, gdyby “pieprzony” był “samochód”, “kran” itd. Tyle, że tu to wyraźnie jest tylko ‘przecinek’ a nie ‘opis’. Mówiący nie chciał dać nam znać, że “sposób jest mało skuteczny” tylko podkreślić swoją wątpliwość co do tego, czy jakikolwiek sposób istnieje…
A Tarantino to rzeczywiście dobry przykład ale trochę w innym sensie – jest w Pulp Fiction zdanie “I’m gonna get medieval on your ass” – co w genialnym moim zdaniem przekładzie pani Gałązki-Salamon – brzmi “zrobię ci z dupy jesień średniowiecza”. I to właśnie jest świetny przykład przeniesienia klimatu. Polska wersja jest: nietypowa, zabawna, obrazowa, choć przecież amerykański gangster w życiu nie czytałby Huizingi.
Posted on 01-Mar-07 at 10:12 am | Permalink
malwinka wrote:
Myślę, że w takim miejscu jak ‘blogowisko’ można sobie pozwolić na więcej swobody językowej i chyba nie ma sensu rozwodzić się zbyt szeroko nad czymś, co bardziej wydaje się być kwestią gustu.
Inna rzecz, że dla mnie, zdecydowanie jest to “pieprzony” opisowo-wykrzyknikowy, a nie przecinkowy:)
Żebyśmy się dobrze zrozumieli, podaję kilka przykładów ?pieprzonych opisowo-wykrzyknikowych?, a nawet ?wykrzyknikowo-pytających?. Oto one:
Co za pieprzona mania ?!
Co za pieprzona maniera !?
Co za pieprzony sposób, żeby mnie wyprowadzić z równowagi!?
(niezwykle istotna jest kolejność występowania pytajnika i wykrzyknika, aby właściwie ulokować ‘zaśpiew pytający’)
Ponadto, wydaje mi się, że w stosunku do przykładu, który nas tu zajmuje, pojęcie “strata dla własnego języka” jest trochę na wyrost, żeby nie rzec – histeryczne .
Posted on 03-Mar-07 at 9:29 pm | Permalink
komerski wrote:
Pani Malwinko – więc jednak dochodzimy do sedna sprawy – takiego oto, że sposób użycia konkretnych to kwestia gustu i nawyku.
Wszystkie trzy ‘pieprzone opisowo-wykrzyknikowe’ przykłady są ładne i nie drażnią mojego wyczucia językowego tak jak ten felerny “pieprzony sposób”, aczkolwiek ja w życiu bym tak nie powiedział…
Posted on 04-Mar-07 at 12:08 pm | Permalink
pmk wrote:
IMHO w przykladzie z Dicka jest to wybitnie fucking przecinkowe.
Wstawienie tam “pieprzonego sposobu” stawia nas raczej znacznie bliżej “popieprzonego”.
więc ja się tam abso-kurwa-lutnie (
)nie zgadzam na wstawienie pieprzonego. Brzmi to tak kalkowo, że aż sztucznie.
btw. dlatego nie lubię czytać Dicka w przekładach, bo bardzo łatwo je spieprzyć.
Posted on 13-Mar-07 at 6:32 pm | Permalink