Tak więc premiera nowego Bonda jest za nami. Byliśmy tam i oto, co zobaczyliśmy:
Nowy aktor w roli 007
Przez początkowe minuty seansu nie mogłem opędzić się od, zasugerowanego przez “Politykę” wrażenia, że facet wygląda jak Putin. Dziwnie ogląda się pierwszą scenę akcji, w której bierze udział sam prezydent. Ale to mija. Najogólniej rzecz ujmując – nie przeszkadzają jego niebieskie oczęta, ani też blond fryzura. Gra trochę sztywno, lecz sądząc z reakcji kobiet, ta “sztywność” to “męskość” (dwuznaczność nie zamierzona – przyp. red.) Zupełnie jednak nie udało mi się dostrzec “psychologicznej głębi” jaką Daniel Craig miał wnieść w postać. Bond jak Bond. Dużo bardziej w stylu Connery’ego niż Moore’a, ale to – po panu Barbie Brosnanie – zaleta.
Prequel?
“Casino Royale” miało w założeniu być filmem, w którym dowiemy się w jaki sposób 007 dostał swoje dwa zera, jak pokochał martini & vodka shaken not stirred i skąd u niego uwielbienie do marki Aston Martin oraz pogarda w stosunku do kobiet. I rzeczywiście – dowiadujemy się tego. Co więcej wątki te – może poza jedną, romantyczną, “dłużyzną” podane są z polotem i humorem, a nawet autoironią (np. w poprzednich filmach kobiety-ofiary agenta często pojawiały się, niczym Wenus z morskiej piany, wychodząc z morza. W “Casino Royale” są dwie identyczne sceny, tyle, że zamiast kształtnej piękności z fal wynurza się sam Bond.)
Zastrzeżenie jest jedno. Skoro film opowiada o przeszłości to dlaczego dzieje się współcześnie? Skąd laptopy, komórki, 9/11, nowa M? Kilka osób (w tym ja) podejrzewa, że ma to być początek “nowej serii” przygód 007 – na wzór kilku równoległych serii komiksowych superbohaterów. Jak będzie – zobaczymy?
Mięso
Świetne sceny walki. PMK zasugerował, że reżyser naoglądał się nowej “Tożsamości Bourne’a” i rzeczywiście. Walki wręcz są świetnie nakręcone, dynamiczne, ładne choreograficznie i czuć, że uderzenie to uderzenie. Za to piątka. To samo dotyczy pościgów, nieodłącznej gadżeterii i “nadnaturalnych” sił życiowych bohatera (Bond w godzinę po zawale wywołanym trucizną pije spokojnie wino w towarzystwie prześlicznej Evy Green). Brak więc odstępstw od kanonicznych zasad serii.
Grande Finale
Film dobry, podejrzewam nawet, że może się spodobać osobom, które do tej pory nie widziały ani jednego filmu o 007. Najciekawsze są jednak pytania, jakie stawia. Czy następny będzie taki sam? Czy nowy aktor się “przyjmie”? Czy twórcy postarają się (i w jaki sposób) wybrnąć z anachronizmu zdarzeń? Cóż…Kolejny Bond na wejść na ekrany już w 2007